Forum Klub Odmieńców Strona Główna Klub Odmieńców

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z Życia Skrzatów: Kuchnia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lati
Elf



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza, jarzysz, ziomku?

PostWysłany: Czw 15:57, 28 Cze 2007    Temat postu: Z Życia Skrzatów: Kuchnia

Po długiej nieobecności w światku literackim przedstawiam twór, który jest jedynie zaczątkiem całego cyklu. Mam nadzieję, że spodoba się tej nielicznej garstce ludzi, którzy tu czasem zaglądają (wstydzcie się, powinny być tłumy) i czasem zaśmiejecie się pod nosem (bynajmniej nie ze mnie). Miłego czytania!

Przepraszam za tak dziwny układ tekstu, ale coś mi się pokręciło i nie mogę tego odkręcić. Póki jakiś dobroczyńca nie powie mi jak to zrobić, trzeba czytać tak jak jest. Joł.


Szkocja, Hogwart, Zamek, Drugie Piętro, Kuchnia.

6 grudnia 1995 roku

Najszanowniejszy Panie Dyrektorze, Sir!

Piszę ja, Skarpetek. Musiałem zastąpić Bąbla w pisaniu tego sprawozdania, gdyż biedny Bąbel opił się jak zwykle piwa kremowego
(wredna, niegodziwa, podstępna i wszystkich namawiająca do spożycia
Mrużka!) i śpi gdzieś pod zlewozmywakiem.
Drogi Dyrektorze, sir, muszę się Panu poskarżyć iż większość skrzatów w
kuchni nadal lekceważy Skarpetka. Skarpetek bardzo się stara, stoi na
zmywaku przez większość czasu, żeby wyręczyć inne skrzaty, ale one wciąż
się śmieją i mówią na Skarpetka: "Zły Skarpetek, zły to skrzat co zmienia
miejsce pracy raz na dwadzieścia lat, oj zły" . I raz nawet, Skarpetek
musi się przyznać Panu, sir, że Skarpetek pogroził innym skrzatom
sankcjami ze strony dawnych przyjaciół Skarpetka, sir! I skrzaty się
przeraziły, a Chochelka to nawet ze strachu dodała pół szczypty więcej
soli do zupy niż to przewiduje norma (a Skarpetek od razu to zauważył,
sir! Skarpetek jest odpowiedzialnym, mądrym i pracowitym skrzatem z miarką w oczach).
No więc Chochelka oczywiście ukarała się sama pod władczym spojrzeniem
Skarpetka. Ale muszę też poskarżyć, w imię sprawy, że przez to karanie się
zepsuła drzwiczki od kuchenki, tak że Skarpetek musiał siedzieć do rana
i je naprawiać w razie gdyby jaśnie pan Filch, sir miał znów przysłać na
inspekcję Konstantyna, tego wielkiego, co został zesłany z Durmastrangu
za uprawianie hazardu z uczniami w prywatnych komnatach. Podobno jakieś
nielegalne walki pufków urządzał, czy coś.
I widzi Pan, szanowny Panie Dyrektorze Wielkiego i Osławionego Hogwartu,
sir? Skarpetek to najodpowiedniejsza osoba na stanowisku zarządcy
kuchni. Tylko jakby Pan mógł, sir, o co oczywiście nie śmiem prosić,
wymóc na innych skrzatach (szczególnie na takim jednym, sir, co ma sześć
palców o łapki, bo gdzie palców jedenaście nie ma co jeść. Aha, nazywa
się Sześciopak, to tak na wszelki wypadek dodaję, sir), żeby okazywały
mi więcej szacunku. W końcu chyba jednak zostanę zarządcą na stałe,
prawda, sir? Prawda? Sir, prawda?

7 grudnia, akcja "Sprzątanie po zabawie Gryffindoru"

O godzinie 18.30 do kuchni zawitało dwóch młodych paniczów Wesleyów.
Poprosili o jedzenie, jak zwykle...
Ale Skarpetek ma dobre serce(!) i od razu wydał im jedzenie. Wiemy, że
szanowna pani McGonagall nie pochwala tego rodzaju schlebiania uczniom,
ale my, skrzaty rozpoczęłyśmy akcję Skrzaty i Ludzie - Anormalnie
Normalnie. W skrócie zwane S.I.L.A.N. . Ładnie, prawda?
Produkty zamówione przez paniczów Wesleyów:
- dwieście dyniowych pasztecików
- sto butelek piwa kremowego
- dwadzieścia pięć dzbanków soku dyniowego
- cztery funty kociołkowych piegusków
- dwanaście opakowań gumy Drooblesa
- dwadzieścia kurczaczych udek
- trzy torty czekoladowe
- pięć funtów kremówek
- pięć uncji eliksiru własnoręcznie przygotowanego przez Mrużkę (w
chwilach wolnych od pijaństwa przygotowuje cudowne eliksiry, sir) na
wszelkiego rodzaju choroby o podłożu gastronomicznym spowodowane
przejedzeniem.
Jak przystało na skrzata o wielkim i wspaniałodusznym sercu, sir,
Skarpetek wysłał im do pomocy Landrynę i Mandarynę (nawiasem mówiąc
skrzatki bardzo leniwe, radzę na nie uważać, drogi sir).
Reszta skrzatów, widocznie i naocznie wykończonych udała się w miejsce
przeznaczenia, znaczy się na swoje kuchenne stanowiska, uprzednio
opuszczone, aby pomagać paniczom spakować i zebrać wszystkie produkty
spożywcze. Skarpetek stał na straży i pilnował czy nie zbliża się
przypadkiem Konstantyn.
O godzinie 21.25 do kuchni znów przybyli Wesleyowie, sir. Skarpetek
myślał, że po to, aby podziękować. I podziękowano nam w najidealniejszy
sposób - poproszono nas o przygotowanie dokładki.
Skarpetek stanął na wysokości zadania i ubił śmietanę do ciasta.
O godzinie 23.56 przybyła do nas ta... Granger... Słyszy Pan Dyrektor,
sir, pogardę w głosie Skarpetka, prawda?
Ta... Granger przyszła do nas z... z... nie, nie mogę tego napisać...
przyszła do nas z... <skrza taaaaa...>
Przyszła do nas z kawałkami odzieży! Ubrania! Czapki! Ach, tego
Skarpetek nie mógł znieść i wraz z Mrużką zaprzysięgliśmy, że odtąd
będziemy tej... tej... <skrza taaaa...> Tej Granger będziemy dodawać
mniej soli do jajecznicy! Ha! Czyż to nie jest genialne posunięcie,
kochany Panie Dyrektorze, sir?
Okropne dziewczynisko wyszło, zostawiając przy okazji masę
konspiracyjnych ulotek "Skrzacia Wolność" .
Po raz drugi Skarpetek stanął na wysokości zadania i wszystkie
doszczętnie zjadł. Haha!
O godzinie 23.59 zaraz po tej... tej... TEJ Granger! do kuchni
przyszła miłościwa pani McGonagall i zapędziła wszystkie skrzaty do
roboty w sprzątaniu jedzeniowych odpadków z wieży Gryffindoru. A to
wstręciuchy! Najbardziej bałaganią, wiedział Pan, sir? Och, sir, jak
dobrze, że ma Pan, sir, takiego Skarpetka jak ja...
Wysłałem wszystkie skrzaty z kuchni do sprzątania sam zostając na warcie
w kuchni.

8 grudnia, napad na kuchnię

Panie Dyrektorze, sir. Skarpetek z samego rana, jak tylko wstał zagonił
wszystkich do roboty. Pan wie, Dyrektorze, sir, jak młodzież hogwarcka
jest głodna. Głodomory jedne, sir.
Menu na dzisiejszy dzień zostało należycie poprawione przez Skarpetka.
Co to za radość zjadać codziennie niezliczone ilości (to znaczy,
oczywiście, że zliczone własnoocznie przez Skarpetka) ciast
czekoladowych i toffi?! Dość tego! Od dziś skrzaty, wielmożny Panie
Dumbledore, będą przygotowywać także makowce, serniki z niespodzianką i
szarlotki z lodami i bitą śmietaną na każde zawołanie! Liczymy na
pańskie wstawiennictwo u pani McGonagall.
O godzinie 15.00 do kuchni wtargnęły skrzaty z łazienki, a przecież
powszechnie wiadomo, że to najgorsze skrzaty pod słońcem, wielmożny
Panie Dyrektorze, sir! Chochelka wraz z całą Grupą Skrzacioobrony
odmówiły spełniania obowiązku dopóki skrzaty z łazienki nie wyjdą, sir.
I wie Pan co, sir? Do końca dnia nie można było się ich pozbyć, co
tłumaczy brak ciepłych posiłków w dniu 8 grudnia.
Łazienkowe skrzaty nie chciały wyjść domagając się aby raz w roku można
było dokonać zamiany miejsca pracy, czyli najprościej mówiąc próbowały
wcisnąć się na jeden dzień do Kuchni, podpierając się argumentem, że przecież mi się udało przenieść. Ale przecież Skarpetek jest wyjątkowy, nie to co te obdartusy z gąbkami w uszach. Jeszcze im było mało, sir, tak więc Skarpetek nie wytrzymał, wziął miotłę i pogonił
te łazienkowe robactwo gdzie ich miejsce. To znaczy Skarpetek ich pognał w stronę
Pańskiego gabinetu, o co mam nadzieję, sir, nie ma Pan pretensji.
W każdym razie Skarpetek ubolewa, sir, nad takimi marnymi pracownikami...
Te skrzaty, to nie to samo co Skarpetek, prawda, sir? Skarpetek zawsze
się dobrze spisuje, jest dzielny, pomocny, odpowiedzialny, pracowity,
sir. Skarpetek jeszcze raz dziękuje za możliwość przeniesienia z tamtego
łazienkowego syfu.
Do późnych godzin nocnych skrzaty sprzątały w kuchni.

9 grudnia, zwykłe kuchenne czynności

Dziś rano Skarpetek musiał teleportować się z innymi skrzatami do
Hogsmeade aby uzupełnić zapasy żywnościowe. Zabawa w pokoju wspólnym
Gryffindoru wyczerpała ostatnie pokłady żywności, nawet w spiżarniach w
lochach. Skandal, sir. Skrzaty nieodpowiednio gospodarują zapasami. Musi
się Pan Dyrektor dokładnie przyjrzeć temu procederowi.
Chochelka, Zgryzik i Marmolad zostali wysłani przeze mnie do hurtowni
Magicznych Napojów Bagginsa i Spółki, a
Jeżu i Zwierzu do Miodowego Królestwa, po wszelkie możliwe słodycze.
Obie grupy wróciły pod koniec dnia obładowane żywnością, którą potem
Skarpetek polecił powtórnie policzyć i zanieść do magazynów.
Karaluchowe Karmelki liczyli do północy.
W międzyczasie Skarpetek, Miodnik i Obłudka sprzątali w kuchni. I wie
Pan, Panie Dyrektorze, sir, co my żeśmy znaleźli? Tajną klapę w
podłodze, pod stołem, ot co, sir. Niestety, pomimo usilnych starań nie
udało się nam jej otworzyć, jutro zamierzam powołać specjalną komisję do
otwierania klapy. Kto wie, może nawet ściągnę wielkiego Konstantyna do
pomocy...
Pod koniec dnia wysłałem Masła i Extra po mleko i sery, niestety wrócili
z samym serem. Mleczarze w promieniu 100 mil zastrajkowali i nie chcą
doić krów, więc Maseł i Extra zmuszeni byli wykraść z niektórych
magazynów resztki sera. Jednakże hodowcy kur mają się znakomicie, toteż razem z serem skrzaty wróciły z miesięcznym zapasem jajek.
Może jednak Szanowny Pan Dyrektor, sir odwołałby zakaz kupowania
żywności w mugolskich Super Kotletach? Eee, Marchewach? To znaczy,
Markerach... Zaręczam, że skrzaty kochają stać w kolejkach.

10 grudnia, KATASTROFA!

I tak to już jest, Panie Dyrektorze, sir, kiedy służba jest
niekompetentna. Wszystko trzeba robić samemu!
Z powodu zatrzaśnięcia się Marmolada i Jeża w spiżarni wraz z
większością zapasów żywieniowych byliśmy zmuszeni wydać na śniadanie
samą owsiankę i kanapki z serem żółtym. Na szczęście masło zrobiliśmy
sami - stopy Skarpetka, Dłubacza, Krzywonoga i Grzybika po dwugodzinnym ubijaniu mleka w wielkiej kadzi odmówiły posłuszeństwa. Zapewne, Pan, sir, zastanawia się czemu nie użyliśmy do tego magii.
Otóż, na nieszczęście, rano udało nam się otworzyć klapę w podłodze. W
środku znaleźliśmy kuferek, a kiedy go otworzyliśmy ze środka wyleciały
bakhantki i opluły nas jadem. Z tego powodu, drogi sir, wszelkie
czynności magiczne zostały w tym dniu uniemożliwione, bo jak wiadomo
nawet mi, jad bakhantki tymczasowo niweluje zdolności magiczne.
Następnym razem Skarpetek się DOMAGA, aby w kuchni przeprowadzono
inspekcję, bo Skarpetek ma serdecznie dość atmosfery, w której nikt nic
nie robi, a jak robi, to zawsze źle.
Na Merlina, wylałem mleko. To nic, każę zaraz komuś posprzątać.
Szanowny Panie Dyrektorze, sir, próbowałem się z panem skontaktować, ale
podobno wyjechał pan w ważnych sprawach. I mówiąc między nami, sir, musi
pan wiedzieć, że nikt nie chciał skrzatom pomóc w tej okropnej sytuacji,
kiedy magicznie niedomagamy. Skandal.
Jutro spróbujemy wybrać się delegacją do hurtowni Żywno-Mag, żeby
dokupić chleba i masła. Szlachetna pani Sprout zaproponowała, że
przyrządzi dla nas konfitury, więc na razie Skarpetek się nie martwi o
menu na następny dzień.
Jak tylko zdążyliśmy podać drugie śniadanie kuchnię znów zaatakowała
banda rozwścieczonych łazienkowców, domagając się, jak uprzednio,
jednodniowego dnia zmiany pracy.
Po obiedzie na który skrzaty podały resztkę kanapek z serem uczniowie
Slytherinu przysłali bardzo niemiłego w treści, ale ciekawego w formie
wyjca, w którym poddali w wątpliwość umiejętności kucharskie naszych
kucharzy.
Leciał on mniej więcej tak:

Głupie skrzaty, co jest z wami?
My tu prawie już zdychamy!
Rano mleko, masło, serek tego chyba już za wiele!
Chcemy mięsa, mięsa, mięsa!
Od laktozy kiszki skręca!
Głupie skrzaty, czy słyszycie nasze głodomorskie wycie?
Konspiracja! Zamach! Skandal! Wy niszczycie nasze życie!
Jeśli zaraz, tu, na stole, nie podacie szynki nam,
My zniszczymy WASZE życie, jako nasze miłe nam.
Głupie skrzaty, obdartusy, dość już tego, dość że hej!
Jak to jeszcze się powtórzy, to... Zrobimy wam taką awanturę, że nawet
Dumbledore wam nie pomoże, i w ogóle jesteście głupie, bo my chcemy
mięsa, a wy nam dajecie tylko owsiankę, co jest po prostu okropne i...
osobiście POSKARŻĘ SIĘ tatusiowi!

Skrzaty i Skarpetek postanowili nie ryzykować i na kolację przygotowano jajecznicę.

11 grudnia, Skrzaty: Reaktywacja

Drogi Panie Dyrektorze, Sir, dziś na szczęście wróciły nam nasze siły magiczne, więc skrzaty mogły wreszcie należycie posprzątać i przygotować coś odmiennego na śniadanie - jajka na miękko, chlebek z masełkiem i dżemy różnego rodzaju, które dostarczyła nam szlachetna profesor Sprout. Do picia podałyśmy herbatę, niestety, soku z dyni zabrakło, co wynikło, oczywiście, z pewnej niekonsekwencji INNYCH pracowników Kuchni.
Po pozmywaniu, Skarpetek udał się w samotną podróż do chatki pana Hagrida, aby osobiście dowiedzieć się o postępach w hodowaniu dyń. Marmolad zaproponował, że jutro upiecze ciasta z dyni, bo sernika wszyscy mają dość. To znaczy - uczniowe mają dość sera, jak Skarpetek się sam o tym przekonał, o czym raczej nie będę w raporcie do Pana, Panie Dumbledore, pisał. Pan Hagrid zapewnił mnie, że dziś wieczorem dostarczy dynie prosto pod drzwi Kuchni, z czego jestem bardzo rad, gdyż oznacza to, że czuć przede mną respekt.
Kiedy wracałem do kuchni odezwało się moje dobre serce i postanowiłem wstąpić na chwilę do Łazienki w wieży Hufflepuffu, zobaczyć jak sobie tam skrzaty radzą bez Skarpetka. I od razu powiem, że radzą sobie źle, widać, że brak im przywódcy. Łazienkowe skrzaty, z którymi postanowiłem zawrzeć tymczasowy rozejm ucieszyły się jednak bardzo z mojego widoku, najwidoczniej tęsknią za mną, i zaprosiły mnie nawet na herbatkę. Udałem się wraz z małą delegacją do Kuchni, aby spożyć herbatkę w ich towarzystwie.
Przy wejściu oberwałem od razu chochlą w nos za przyprowadzanie tych zdrajców do naszego Świętego Miejsca, zaś walnięcie mnie wałkiem do ciasta w ucho miało oznaczać karę za bratanie się z wrogiem. I widzi Pan, Panie Dyrektorze, jak to z tymi skrzatami jest! Dwulicowe, zazdrosne, egoistyczne wstręciuchy! Nie mogłem pozwolić na to, żeby mnie tak znów poniewierano, że mnie bito bez pozwolenia i wyzywano! No i, że patrzono złym okiem na delegację Łazienkowych skrzatów. Wdarłem się siłą do Kuchni, porwałem dzbanek z zimną herbatą i uciekłem aż pod pomnik Gryfulda Złośliwego. Niestety, kiedy już tam dotarłem przypomniało mi się, że moi przyjaciele z Łazienki zostali w Kuchni. Już nawet nie musiałem po nich wracać - okrzyki bojowe słychać było nawet na trzecim piętrze. Pytanie tylko - czyje?
Z ociąganiem Skarpetek dotarł z powrotem pod drzwi Kuchni i jak gdyby nic wszedł do środka.
Na szczęście Skarpetek postarał się o to, żeby wybić nieposłuszeństwo z głowy Kuchniaków i wszystko wróciło do normy. Na pewno zastanawia się Pan teraz, Dyrektorze, sir, co z Łazienkowcami? No cóż... Skarpetek też się zastanawia, ale narazie nie kwapi się, żeby to sprawdzić...
I nadszedł czas obiadu, na który to skrzaty podały wyśmienite naleśniki z dżemem profesor Sprout, po których zjedzeniu nie było skarg, co jest oczywiście zasługą Skarpetka. Na Merlina, zginęlibyśmy beze mnie!
Po obiedzie skrzaty postanowiły trochę odpocząć, nawet Pan Dyrektor, sir, nie podejrzewa, jak robienie naleśników i nadziewanie ich za pomocą magii może być ciężkie i pracochłonne! Szklanek zaproponował grę w butelkę na odprężenie, ale Mrużka ostatecznie wybiła mu to z głowy. Po krótkim zastanowieniu się skrzaty zdecydowały się wymyć podłogę w całej Kuchni.
Kiedy Skarpetek sprzątał w pobliżu zlewozmywaka natrafił mopem na głowę Bąbla. Bąbel się obudził, ale zaradny Skarpetek szybko podał mu kolejną porcję piwa kremowego, tak więc niech się Pan, Dyrektorze, nie przejmuje, Skarpetek nadal pozostaje zarządcą.

12 grudnia, AAAA!!!

Dyrektorze, Dumbledore, sir! Stała się rzecz straszna, STRASZNA! Skarpetek wciąż nie może się odnaleźć! DZIŚ! KUCHNIĘ! NAWIEDZIŁ! KONSTANTYN!
Z samego rana zaprzęgnąłem Mrużkę i małego Bulwiaczka, żeby ugotowali jajka na miękko i twardo, w końcu kiedyś wreszcie trzeba zużyć wszystkie, jakie udało nam się przytargać z Hogsmeade. Pragnę w tym miejscu przypomnieć, że wciąż nie dostaliśmy listu ze zgodą odnośnie kupowania w mugolskich Super Markerach. Morelach? W każdym razie, pyta Skarpetek, Szanowny Panie Dyrektorze, sir, czyżby nie zależało Panu na naszym szczęściu? Jeszcze raz Skarpetek powtarza, że nie strasznie jest nam stanie w niekończących się mugolskich kolejkach.
Kiedy Mrużka z Bulwiaczkiem skończyli gotować jajka, które, miejmy nadzieję, wyszły znakomicie, ja właśnie kończyłem otwierać słoik z dżemem, a reszta Kuchniaków smarowała ostatnie kromki chleba masłem. Wreszcie skończono przygotowywać śniadanie i Skarpetek odesłał je do Wielkiej Sali. Jednakże skrzat imieniem Zgredek, kolega Mrużki, pełniący funkcę jej opiekuna wpadł na pomysł, za który nieźle mu się oberwało, ale o tym zaraz, aby dołączyć do śniadania mini deser w postaci sernika i twarogu, a do herbaty i soku dyniowego dołączyć mleko i kakao. Skarpetkowi średnio się ten pomysł spodobał, albowiem miał już pewne doświadczenia z uczniami, którzy mieli doświadczenia z nabiałem... Ale na szczęście po wysłaniu wszystko było w porządku. Skrzaty nie dostały żadnego listu z pogróżkami, więc zajęły się przygotowywaniem drugiego śniadania. Ale dokładnie po wydaniu drugiego śniadania DO KUCHNI WPADŁA DELEGACJA ZŁOŻONA Z MŁODEGO PANICZA MALFOYA I PANA FILCHA, ZA KTÓRYM CZAIŁ SIĘ KONSTANTYN! Konstantyn złapał za najbliżej stojący taboret i wsadził go do buzi, odgryzł nóżkę, a resztę krzesełka rzucił na palenisko! Już chciał zabrać się za zjedzenie deski do krojenia, ale powstrzymał go pan Filch. Jako reprezentant Kuchniaków rozkazałem, aby Chochelka wyszła na środek i dowiedziała się o co panom chodzi. Chochelka z ociąganiem wyszła spod stołu, na co szybko zareagował stojący dotąd z założonymi rękoma panicz Malfoy, rzucając na Skrzatkę Tarantallegrę, a Konstantyn zaśmiewał się do rozpuku. I pan Filch dodał: "Są skargi od uczniów, pan Malfoy jest świadkiem i jednocześnie reprezentantem. Skrzaty, bądźcie pewne, że to nie pozostanie bez konsekwencji, o wszystkim dowie się dyrektor i zastępca dyrektora. Tymczasem, żeby wam się jeszcze bardziej w głowach nie poprzewracało zostawiam u was Konstantyna". Teraz zwrócił się do Konstantyna: "Masz ich pilnować, a w razie jakichś niedopatrzeń, bądź kłopotów pozwalam ci zjeść cokolwiek wpadnie ci w oko". I znów do nas "Więc trzymajcie się na baczność, patałachy, bo inaczej was wszystkich zwolnią". A panicz Malfoy dodał "Albo zjedzą". Z dwojga złego Skarpetek woli to pierwsze. Pan Filch i pan Malfoy wyszli, zostawiając nas, Skrzaty z niesmakiem i Konstantyna z drzazgami. W buzi.
Konstantym usiadł przy stole i ze łzami w oczach próbował wyswobodzić buzię z resztek drewnanego siedziska, a Skarpetek i reszta Skrzatów próbowaliśmy przygotować w spokoju obiad, na który składać się miała pieczeń wołowa, pudding ze szpinaku i tłuczone oraz pieczone ziemniaki. Na deser przewidywaliśmy placki z dyni, które przez całą noc piekł Marmolad. Skarpetek nie mógł się jednak dostatecznie skupić na miksowaniu szpinaku, Panie Dyrektorze Dumbledore, sir, z powodu zawodzenia Konstantyna. Po kilku minutach, wystraszonych spojrzeniach i głośno przełkniętych porcjach śliny Antyoksydant zdecydował się pomóc Drewniakowi, jak zaczęliśmy nazywać Konstantyna z wiadomych powodów, pozbyć się lasu z gęby, jak to poetycko, drogi sir, określiła Mrużka. I pomógł! A Konstantyn alias Drewniak podskoczył z radości w górę, potrącając Zgredka niosącego worek kartofli. Kartofle się wysypały i całkowicie przysypały Zgredka, który nie zdążył zareagować. Cóż, taki los czeka prestydigitatora w wywoływaniu konfliktów wewnątrzszkolnych. Jednak skutek tego był taki, że Konstantyn przeprosił(!) i zaproponował pomoc w obieraniu tych ziemniaków.
Po obiedzie miłościwy pan Hagrid przyszedł pogratulować placka z dyni i przyniósł w prezencie krajankę własnej roboty. Skarpetek jeszcze nie wie do jakiej potrawy ją wciśnie, ale pewnie jest, Panie Dyrektorze, sir, że na pewno będzie to potrawa pyszna. Tuż przed kolacją na którą Skarpetek umyślił sobie podać zapiekankę z krajanką do Kuchni zawitał panicz Potter, który usłyszał od niewiadomo kogo (patrz: Mrużka, sir), że Zgredkowi... No, oberwało się ziemniakami. Zaprowadziłem panicza Pottera do zgredkowego legowiska i zostawiłem ich w spokoju. Tak, tak, znów dobre serce Skarpetka dało o sobie znać, Dyrektorze, sir. I widzi Pan Dyrektor, że Skarpetek jest najodpowiedniejszym Skrzatem do zarządzania Kuchnią.
Po wyjściu panicza Pottera, któremu dosłownie wsadzono w ręce pięć funtów pasztecików i pudła z dyniowymi plackami Drewniak, to znaczy Konstantyn spytał się Skarpetka czy może się gdzieś położyć, bo pan Filch zerwał go z legowiska bardzo wcześnie, a on musi być na jutro wyspany, gdyż idzie patrolować Łazienkowców, na co Skarpetek wskazał mu legowisko Masła, który i tak z niego w tej chwili niekorzystał. Konstantyn położył się spać, mrucząc przez sen coś o pufkach, a ja zająłem się zmywaniem. Nie minęła jednak minuta, gdy do Kuchni wpadła szlachetna pani McGonagall, próbując coś powiedzieć, jednak z jej gardła wydobywało się jedynie osobliwe "Blabwblblblbwblb". Trzymała w ręku resztkę naszej zapiekanki. Skarpetek naprawdę nie mógł się domyślić o co pani McGonagall chodzi, i nawet jej to Skarpetek unausznił, na co ona złapała Skarpetka za ucho i wsadziła siłą do buzi zapiekankę. Cóż, pakowanie do zapiekanki hagridowej krajanki nie było zbyt dobrym posunięciem... Skarpetek, podobnie jak cała szkoła nie może teraz otworzyć sklejonej buzi i śmieją się z niego wszystkie skrzaty w Kuchni.
I tak, proszę szanownego Dyrektora, minął tydzień w Kuchni pod dowództwem Skarpetka. Wysyłam raport poprzez Marmolada, gdyż sam jestem bardzo zajęty odklejaniem szczęk, sir. Skarpetek ma też nadzieję, że Dyrektor, sir, zatrudni Skarpetka już na stałe jako zarządcę Kuchni, karając tym samym Bąbla, który do tej pory nie wyłowił głowy z pod zlewu. I że wynajdzie odpowiednie zaklęcie na rozklejenie szczęk.

Skarpetek, Najlepszy Zarządca Kuchni, jakiego do tej pory miał Hogwart


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lati dnia Wto 15:31, 10 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iguanka.
Odmieniec



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć, gwarantuję

PostWysłany: Pon 9:50, 09 Lip 2007    Temat postu:

Latuś, dzięki ci wielkie. Humor mi na pół dnia poprawiłaś. Very Happy

Niby takie małe, kwitowe opowiadanko, ale jakoś cieszy. Nieambitne, bo po co? Temat sympatyczny, bez patosu, bez dziwact, takie miłe do poczytania. O. Z początku jedyne, co mi wadziło, to to, że poszczególne raporty nie zaczynają się jak ten pierwszy, listownie, z tytułem i innymi takimi. Dopiero później mnie olśniło, że to jeden, spójny raport. takie małe zamroczenie.
(Ja bym jednak tą pierwszą datę, skoro to całość ma być, wcisnęła gdzieś po tym zwrocie grzecznościowym do dyrektora. Nie będzie niejasności)

Pisz, Latek, bo toć ja nie mogę. Pisuj!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin