Forum Klub Odmieńców Strona Główna Klub Odmieńców

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ostatni Pawyciak

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jaskułka
Odmieniec



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z czeluści piekielnych

PostWysłany: Sob 18:06, 17 Cze 2006    Temat postu: Ostatni Pawyciak

Witam fszystkich i od razu ostrzegam - proszę nie mieć pretensji, ze to opowiadanko nie ma sensu.
Z tej okazji, że na Forum ukoffanym nic się nie dzieje - ale to nic - postanowiłam ożywić chociaż jedem temat, choćby kosztem samej siebie.
To jest jedyny mój twór, jaki w życiu napisałam, i to jako jedenastoletni dzieciak. Muszę przyznać, że niezłą miałam wyłobraźnię...
Proszę o nic nie pytać. Jest to tylko kawałek opowieści - powstała cała saga o Trzustce. Z tego jednakowoż jestem najbardziej dumna - jest prawdopodobnie najdłuższe i bardzo dziwne. Nie chcę nikomu nic wyjaśniać, ponieważ to jest piękne takie, jakie jest. Wklejam to z trzech powodów - pierwsze primo: trzeba was zachęcić, żebyście zaczęły tu coś dawać; drugie primo - jestem ciekawa waszej opinii; trzecie primo - coś chciałam wrzucić, a prawdę mówiąc poza tym nie mam nic
Bójcie się!
Emerytowany Demon Grozy z prawdziwą (perwersyjną, a jakże) przyjemnością prezentuje wspaniałość nad wspaniałości pod wspaniałym, onieśmielającym tytułem -

Ostatni Pawyciak


Dedykowane w całości Barbarze Skrzypek. Za wszystko. Fszystko. Fszystko i jeszcze więcej.


Rozdział 1

Anka Kubik wstała z tego, na czym siedziała, a nikt oprócz niej nie wiedział, co to właściwie jest. Pierwszą myślą, którą wydobyła z siebie po wstaniu z tego czegoś, było „muszę sprawdzić, co tym razem nawiedza podpiwniczenie”. Normalny człowiek jej piwnice nazwałby po prostu lochy, ale tak to już jest. Kubik nie był zbytnio normalny. Co prawda, Anna wywodziła się z rodu ludzi i z całą pewnością większość, no, jakieś 97% Anny składało się z człowieka, ale zawsze pozostawało to dziwne trzy procent, co do których nie było całkowitej pewności. Jak dotąd, prawie nikt nie wiedział o jej tajemnicy. Wszyscy, którym Anka powiedziała o tym, kim albo czym naprawdę jest, czyli grupka jej nienajnormalniejszych najlepszych przyjaciół, uważali, że skoro Anka jest tym, czym jest, to nie jest najbezpieczniejsza w swojej przepastnej i dosyć podejrzanej chałupince, na dodatek sama, jeśli nie liczyć grupki niezbyt rozgarniętych stworzonek. W każdym razie jej życie było w dużym stopniu zagrożone.
Anka dość lekkomyślnie podchodziła do tego, że coś może jej grozić. Nie przyjmowała do wiadomości faktu, iż ciągle napotykała jakieś podejrzane osobistości. Jej zdaniem wszystko, co było dalej niż cmentarz z 1932 roku w Brzozowej Gaci, było mało warte uwagi, no, chyba że chodzi o planetę Wacik czy korporację metalowo - motocyklową z Katowic.
Tak więc Ankol udał się do piwnic i po dość długiej chwili wrócił, trzymając w lewej ręce rodzinkę jakichś nienajpiękniejszych gburowatych stworzonek, gorączkowo zastanawiając się, co z nimi zrobić. Wreszcie wrzuciła je do pralki i, wyjątkowo zadowolona z siebie, skierowała się w stronę tego, na czym wcześniej siedziała, kiedy przypomniało jej się, że przecież miała zadzwonić do Anki, umówić się i przy okazji zapewnić ją, że jak na razie grozi jej jedynie śmierć poprzez wypadek motocyklowy tudzież ogłuchnięcie za sprawą odrobinę przygłośnawej muzyczki metalowej, którą namiętnie pochłaniała. Anna Kóż, jej koleżanka, jak zwykle zbytnio się przejmowała tym, że Kubik może zostać porwany przez jakieś zmutowane pampersy czy coś w tym rodzaju. I tak miała przecież skontaktować się z Kóżem w celu uzyskania jakichś informacji na temat pierwszej imprezy urodzinowej, którą Anna Kóż wyprawiała. „Trzeba się podnieść i iść po telefon. Nie będę przecież dryndać z komórki”- pomyślała. Podniosła się więc i wyruszyła - szukać telefonu.
Jej dom był wielki i nawiedzony. Wszyscy lublinianie bali się tego domu, krążyły pogłoski, że w nim straszy. Nikt nie wiedział, że tam ktoś mieszka - nikt nie wyobrażał sobie nawet, że tam w ogóle można mieszkać. No, ale Anka Kubik tam mieszkała. Anka Kubik tam mieszkała, bo jest pawyciakiem.
Dom był gigantyczny, stary, odrażający, czyli dokładnie taki, jaki powinien być dom pawyciaka. Nic nie było w nim na swoim miejscu, wiele zakątków było dawno zapomnianych, wiele zamieszkanych przez różne nietypowe stworzenia. Ankol był po prostu oczarowany chałupą, którą dostał w tym roku od Międzynarodowej Ligi Ochrony Pawyciaków. Z ich danych wynikało, że Ania (ale to brzmi!) jest jedynym pozostałym na świecie pawyciakiem. Niestety, dane MLOP-a (choć nikt o tym nie wiedział) zostały przechwycone i skrzętnie wykorzystane przez jakąś tajną organizację.
W każdym razie dom się ostatniemu z pawyciaków podobał. Ciągle odkrywał on w nim jakieś mniej lub bardziej pożądane stworzenia lub rzeczy, których na pewno nie było przy wprowadzaniu.
Domostwo Anki znajdowało się przy ulicy Wyzwolenia 192, w miejscu, w którym kiedyś była stadnina konna „Galop” i zarzygany domek Jetty i Nacia. Pawyciak nie był zbyt zachwycony okolicą, ale za zamieszkaniem w tej ruderze przemawiała bliskość stadniny hipoterapeutycznej „Mustang”, wspaniałe, wręcz idealne do wycierania opon w motocyklu drogi, niczego sobie widoki, no i sam fakt, że była to rudera. Tak więc Anna zamieszkała w chacie i było jej dobrze.

rozdział 2

Miłą drzemkę przerwał temu czemuś ostry, praktycznie metalowy drynd telefonu.
- Hej! Hej tam! Heeej!!!
Z drugiego pokoju rozległo się nagłe parsknięcie.
- Cooo to? Kto się tak wydziera?
- Floojd…
Do komórki zajrzała wielce potargana głowa.
Co, miss Flojd? Aa, telefon… Zaaraz…
Miss Kóż, telefon… Odbierz…
- Teelefon? A, to pewnie Pawyciak… Już, już…
Słuucham? A, hej ci. Co tak rano? A, no fakt… Nie, skąd. Wczoraj wróciłyśmy koło drugiej nad ranem i pewnie dlatego… Szkoda, że cię nie było… Fajnie byyło… A co z tą imprezką? Będziesz? Bo bez ty to nie ma sensu… To extra! Już na pewno? Super. Z Flojdem w porządku, jest już trochę gęstsza. Tyle że teraz zrobiła się radioaktywna i nie można jej dotknąć… Przeniosłyśmy ją do osobnego pokoju, bo świeci po nocach i trzustka nie może przez nią spać. Tak, wróciła. Wyłowiła ten czerwony materacyk z Białego i Potwór jest jej wdzięczny. Znalazłaś już ten telefon? Już myślałam, że nigdy nie zadzwonisz… No tak, osiemnastego będzie, akurat, bo to niedziela. A co u ciebie? Co?! Ile?! Sześć?! Nie żartuj! Ja też myślałam, że nie wrócą! Przywieziesz je? Proszę!!! Dzięki… Ale jesteś pewna, że u ciebie wszystko ok? To dobrze. Pamiętaj- uważaj. Coś ci grozi, czuję to… Ok. Czekamy. Czeeść.
Telefon zadrżał, kiedy Profesorek walnął słuchawką o widełki, odłączając przy okazji kabelek z sieci.
- Anka przyjeżdża! I zgadnijcie, co przywiezie! Mlekołaki!!! Po jednym na każdego! Jeden dla mnie, jeden dla Pani Potwór, jeden dla Omejżehybrydy, jeden dla Trzustki, jeden dla Flojda i jeden dla niej mamy zostawić!
- Nie mów! Skąd ona wytrzasnęła sześć mlekołaków na raz? To niemożliwe! Jak je dowiezie?! Co ty!!!
- Serio! Oblężyły jej piwnicę! Sama mi powiedziała! Cała rodzinka, tatuś, mamusia, synek i tak dalej!
Wszyscy przyjaciele pawyciaka na te słowa pogrążyli się w radosnej ekstazie. Mieć własnego mlekołaka - to przekraczało ich najśmielsze marzenia. Mlekołaki były bardzo rzadkimi wacikowymi stworzonkami. Każdy szanujący się obywatel Planety Wacik z całej nerki pragnął, by w jego chałupce znajdował się mlekołak, zresztą im więcej mlekołaków w domu, tym lepiej. Niestety, tego wątpliwego dla Ziemian zaszczytu dostąpiło jedynie pół procenta wacikowianinów. Jeszcze nie odkryto, a i raczej się na to nie zanosi, po co właściwie obywatelom Wacika mlekołaki. Po prostu każdy, kto znalazł się na Waciku, natychmiast poczuł przemożną chęć posiadania mlekołaka. Anna Kubik, zwana także Pawyciakiem, miała chałupkę na Ziemi, w Lublinie, więc traktowała mlekołaki jako zwyczajne pasożyty. Rzecz jasna, że gdyby tylko przybyła na Wacik, natychmiast zapałałaby pragnieniem hodowania co najmniej jednego z tych dziwnych stworzonek, a po powrocie pewnie wykurzyłaby wszystkie z własnego domu. Trzeba bowiem wiedzieć, że zwierzątka te wręcz uwielbiają lochowatą piwnicę nawiedzonej chaty pawyciaka i masowo się tam złażą, tym samym doprowadzając do szału i białej gorączki właścicielkę tego ogromniastego domostwa. Ale przejdźmy do rzeczy.
Kiedy mieszkanki Domku-Na-Drzewkach doprowadziły się wreszcie do choć trochę bardziej normalnego wyglądu, czekała na nie niespodzianka.
Profesorek wyszedł na chwilę z domu, odwiedzić atomówki. Wróciła kompletnie skołowana, lecz nie na tyle, by nie dojrzeć małego, ohydnego, fioletowego cienia, ślizgającego się po tylnej ściance Domku.
Choć sama mało nie zemdlała, pobiegła za cieniem. Na tyłach chatki zobaczyła przyssane do siebie Trzustkę i Potworrę. One również ujrzały cień.
-Ale… to chyba nie ona? – zapytały chórem. Omejżehybryda żhwizdnęła i zrobiła przewrót w tył zgodnie z oczekiwaniami pani Bachuryńskiej; nie podparła się głową, bo jej nie miała, a rąk miała aż nadto.
-Tak… to ona. Choć sama nie mogę uwierzyć, że ona jeszcze mlasumiaszcze… - odpowiedział Profesor.
Pawyciak znalazł się w katastrofalnym niebezpieczeństwie.

* * *
Flojd nie poczuł się najlepiej, gdy usłyszał świeże wiadomości. Tak jak wszyscy przejął się losem pawyciaka. Nawet przestał promieniować, co się nader rzadko zdarzało.
- P…plompciop? Jesteśtcie pewni? Och, nie! A ja ciągle przecież per… pre… perparswadowałem Ance, że nie powinna być metalem! Mówiłam, że jak będzie metalem, to ją spotka coś złego! Och, och…
- Od początku wiedziałam, że coś jej grozi. Ostrzegałam ją. Nie mówcie, że nie pamiętacie.
- Tak, ale kto by podejrzewał, że to… ona?
- My też się o nią martwiłyśmy, ale Anka nic!
- Jak my jej to powiemy?
- HEJ!!! – Wyglądało na to, że drze się Potworek. Wszyscy odwrócili głowy w tamtym kierunku i pojęli, że to nie Potwór, tylko jej kolano, które najwidoczniej nie nadążało za resztą Potworry. – Co to jest ten plompciop? - zapytało nieco opóźnione kolanko, co było tym dziwniejsze, że pozostałe części Potworka były doskonale zorientowane w tych sprawach. – No, co jest? Czemu się tak gapicie?
Potwór z Loch Ness zrobił zdziwioną minę, wyraził swoje zdumienie, że jej kolano nabyło umiejętność mówienia i czym prędzej odszedł, by wyjaśnić zewnętrzności zawiłą sprawę kryminalną dotyczącą Plompciopa.

Rozdział 3

Anka Kubik właśnie zakończyła przemiłą rozmowę telefoniczną z Kuszakiem, który był poniekąd jej najlepszą przyjaciółką. Najpierw zestresowała się faktem, że obudziła wszystkich mieszkańców Domku-Na-Drzewkach, potem zestresowała się faktem, że połączenie telefoniczne na Wacik kosztuje fortunę, a potem poszła kontynuować swój nudny żywot pawyciaka (czytaj: siedzieć na swoim Niewiadomoczym i słuchać Metalliki na cały regulator tak, żeby chata ledwo się trzymała).
Po dziewiętnastu minutach wsłuchiwania się w różnego rodzaju wycie stwierdziła, że dom trzeszczy jak nigdy przedtem i w związku z tym z przykrością pomyślała, że na razie musi pozbawić się muzyki. Samo wylegiwanie się w Nibyfotelu nie było zbyt atrakcyjną perspektywą, więc Anka wstała i zaczęła wymyślać czynności, które nie byłyby zbyt żałosne i których mogłaby się podjąć. Po dość długotrwałym myśleniu przypomniało jej się, że niebawem wyjeżdża na Wacik i pomyślała, że przydałoby się spakować. Toteż zaczęła łazić po całej, odrobinę za obszernej, jak na jednego jedynego pawyciaka, chacie, i szukać rzeczy, które choć trochę nadawałyby się na podróż na inną planetę.
Po półgodzinie gdzieś w oddali zadzwonił telefon. Pawyciak szybko odłożył pakowanie i pobiegł szukać telefonu. Zazwyczaj dosyć dużo czasu zajmowało jej odnalezienie staromodnego, białego aparatu, który wyglądał niczym spłaszczone akwarium z metalu z kikutem żółtawoniebieskiej słuchawki, którą jakiś czas temu odgryzł Pikuś. I tym razem szukała go około godzinę. Rozmówca jednak nie rezygnował i Pawyciak wiedział już, że to dzwoni Anka Kusz. Tylko ona miała tyle cierpliwości, żeby przez godzinę czekać, aż ktoś odbierze.
Wreszcie Pawyciak odgrzebał swój telefon i powiedział do słuchawki „Cześć”. Zamiast jednak spodziewanego powitania, w odpowiedzi usłyszała sapnięcie Profesora:
- Anka! Natychmiast przywalaj na Wacik! Jak najszybciej!
Kusz rozłączył się. Pawyciak wzruszył ramionami i dokończył pakowanie. Do czarnej, wielkiej torby podróżnej z pochlapanym niebieską, bardzo, ale to bardzo niebieską tynkowatą farbą uchem wrzucił wielką lalkę w barwnej, rozłożystej sukni, ze stu dwudziestu sześcioma sznurkami łowickich korali, z jedną ręką z odciętym przegubem, pomalowaną jaskrawozieloną farbką tynkową (pawyciak był zawziętym kolekcjonerem wacikowych farb tynkówek w soczystych odcieniach), do której to ręki był przyczepiony żółtą klamrą oblany brązową farbą ręcznik. Należy dodać, że lalka była doskonałą atrapą Robinsona Cruzoe z koźlimi różkami, a jej zasób słów ograniczał się do: „banan, banan!”. Poza tym gadała, kiedy tylko się jej żywnie spodobało. Następnie pawyciak wrócił do telefonu, który tym razem zadziwiająco szybko się znalazł. Zadzwonił na lotnisko, aby zarezerwować sobie miejsce w samolocie do Katowic, gdzie miał odebrać w pewnym dość renomowanym, by zapewnić w lekkim stopniu potrzeby pawyciaka, najnowszą płytę z nagraniami Ścierwiastych Szkieletów i wsiąść do samolotu prowadzącego na Wacik. Anka poszła sprawdzić, czy wszystko spakowane i wziąć z pralki rodzinę nieszczęsnych, lecz jakże pożądanych mlekołaków. Do swojej kostki wsadziła już zapas niezbędnych rzeczy metalowca. Już zbliżała się do pralki z mlekołakami, już otwierała drzwiczki odrestaurowanej Frani z wbudowanym megasilnikiem Volvo, kiedy coś ją trzepnęło mocno w tył głowy. Anna Kubik upadła bezwładnie na zakurzoną podłogę.
Jej dom najwidoczniej nie był już aż tak bezpieczny… Tu też dotarły jakieś wrogie, nieprzyjazne siły!
Z nesesera wydobyło się skrzekliwe: „banan”.
Rozdział 4

Pawyciasta obudziła się, leżąc plackiem na podłodze we własnym domu. Spod jej pleców skapywał powoli czarny tusz z dodatkiem żelu rozświetlającego Eris. Czarna strużka znaczyła schody i zielony dywanik leżący u ich stóp. Lekki brokat zatrzymał się na warstwie kurzu, połyskując żajołdzonatowato, jak pawyciak. Widocznie Anka, przewracając się, potrąciła kubełek ze swym najświeższym wynalazkiem.
Kubik wstał. Otrzepał się z brokatu i zastanowił się głęboko. Zbiegła na dół, do sypialni, spojrzała na wielki, spróchniały zegar dziadka stojący przy bocznej ścianie i zdziwiła się mocno. Przeleżała obok schodów dwa dni! Anna poczuła, że czas nadrobić zaległości związane z metalem, kiedy przypomniało jej się, że chata grozi wywrotką. Zawsze czuła, kiedy przyszedł czas na metal, ponieważ wtedy nie odczuwała lekkich drgawek. Na wysokie stężenie metalu wewnątrz Anny jej organizm reagował przepływem przez nią nadmiaru elektronów. (Jak wiadomo Kubik, jak każdy inny metalowiec, był substancją wyjątkowo dobrze przewodzącą elektryczność) Wściekła (jak pawyciakowi można było dać chatę, w której nie można normalnie posłuchać muzyczki?!), włączyła radio, bo ciche słuchanie metalu to koszmar. Leciały wiadomości. Ochrypnięty głos informował właśnie: „dziś jest osiemnasty września, słoneczny i ciepły piątek, godzina 14.00, Lepper zablokował 146 dróg krajowych”.
- O, żesz! – ryknął Kubik. – Dziś przecież mam samolot!
Porwała szybko swoją torbę, równocześnie wsuwając sobie na uszy słuchawki walkmana. Po chwili biegła już do Lotniska W Prrukku, powiewając z tyłu szopą. Walkman ryczał jej do ucha piosenki Slayera.
Anna była bardzo zadowolona czując, że znów jest pod wysokim napięciem.


* * *

Pawyciak doszedł do lotniska dwie godziny później. Odszukał swój samolot i władował do niego swoje klamoty, zadowolony, że znalazł najlepsze miejsce. Nagle ktoś złapał jej rękę.
- Tu zajęte.
Anka wrzasnęła długo i dziko, po czym spojrzała na sprawcę zamieszania. Był to przystojny chłopak o włosach do ramion, najwidoczniej także słuchający metalu.
- Och, przepraszam, przestraszyłem cię? Ale siedzę tu ja i mój brat bliźniak. A przy okazji, jestem Frryderryk. Mów mi Fredzio albo jak tam chcesz- dodał.
- Fascynujące – odparła Anka, nie mając najmniejszej ochoty na gadanie z nim. On jednak nie dawał za wygraną i przyglądał się jej, jak zbierała swoje rzeczy z fotela.
- Co robisz? – zatrzymał ją widząc, jak idzie w głąb wehikułu.
- Szukam miejsca – odpowiedziała mu chłodno.
- Poczekaj! Idę z tobą. Braciszek zostanie, eee... z tym panem – dodał, podchodząc do jakiegoś faceta i zapraszając go gorąco na swoje byłe miejsce. Anka wytrzeszczyła oczy, widząc, jak gość zatoczył się i ciężko spadł na fotel. Był to bowiem nikt inny, jak Gollum. Gdy Fredzio popchnął go z impetem na miejsce, wypadła mu wizytówka. Kubik schylił się, by podać ją właścicielowi, ale Fryderyk chwycił ją mocno za piętę i pociągnął.
Pawyciak zatrzymał sobie wizytówkę Golluma. Fryderyk, według niej, był zbyt denny. Wcale nie miała ochoty spędzić z nim podróży, ale nie odważyła się już zaprotestować. Z tejże wizytówki po długich rozmyślaniach wywnioskowała, że Gollum mieszka w tym samym miasteczku na Waciku, w którym mieści się Domek-Na-Drzewkach. Adres śliwkował: Pan Gollum, ul. Zienia 3, Roganem, Porożek 67 - 2 WACIK.
Usiadła w bardzo zatłoczonym miejscu na końcu samolotu. Ten przebęcwał natychmiast zajął miejsce koło niej, przekupując w tym celu lizaczkiem jakieś zasmarkane dziecko, które wrzasnęło „To Floojd! Babciu, nie zjadłam kaszki, ale nie pozwól mnie zjeeść!” Po chwili zjawił się koło nich chłopak, który musiał być bliźniakiem Fredzia, ale, co dziwne, nie przypominał go. Fredek był chudym i brzydkim blondynem z prostymi włosami, a jego brat też był brzydki i miał falowane, kasztanowatobrązowawe włosy oraz lekki nadmiar sadełka.
- Fredzio! Nareszcie cię widzę! Czego tu jesteś? Szukam cię wszędzie… Braciszku głupi i zgrzybiały, takich numerów się nie robi… O rany! Ale się zmieniłeś! Zmieniłeś kolor włosów?! I jak schudłeś! Mamusia nie będzie zadowolona… O! A to kto?
Chłopak po półgodzinie zauważył pawyciaka, który od godziny walił go z całej siły linijką po nosie.
- Ojejejejejejejejku! To metal! Mamusia nie pozwoliła gadać do wufuf! Rany! Ty to wąchasz! Powiem mamusi! Tak nie można!
Spadaj idioto! Ja jego nie wącham!
Patrzył, jak pawyciak wyjmuje kasetnik z najnowszymi hitami rynku metalowego i załącza ulubioną piosenkę i podśpiewuje pod nosem („Trup węgorzy smołowato połknie Olę z pazurami i zobaczą, jak jest smaszno zadrzeć z nami”) Gdy Anna pokręciła pokrętełkiem od głośności tak, aby on też słyszał, wzdrygnął się gwałtownie, tak że jego własna torba znalazła się na podłodze. Kubik przerwał słuchanie i obejrzał się na niego, zdziwiony.
- Myślałam, że lubisz metal – powiedziała, zatrzymując dłużej wzrok na iście metalowej koszulce Ferdka, który zaczerwienił się nieludzko i wymamrotał:
- Tak… no… nie… Nie trawię – powiedział głośniej, prostując się. – Po prostu wracam z długiej podróży… wcześniej lubiłem tę muzykę… teraz nie… a mam tylko takie ciuchy – dodał tarmosząc koszulkę z miną gnoma.

- No cóż. Ok., tylko nie dotykaj mnie, bo cię prąd kopnie – stwierdził pawyciak i spokojnie wrócił do słuchania muzyczki, jeśli tak można metal nazwać.
- A jak ty właściwie się nazywasz?
- Prr… Anka Kubik.
- AAAAAAAA!!! Jesteś dziewczyną! Ratunku!!!!!! – wrzasnął i wyskoczył przez okno samolotu, pomijając szczegół, że znajdowali się właśnie na orbicie okołoziemskiej.

* * *

Tymczasem mieszkańcy Domku-Na-Drzewkach poważnie się zamartwiali, choć sami nawet nie wiedzieli, z jakiego powodu. Wiedzieli o niebezpieczeństwie grożącym pawyciakowi ze strony Plompciopa i to był dla nich wystarczający powód, żeby cały dzień chodzili jak struci.
Byli pewni, że Plompciop, prędzej czy później, zaatakuje Domek-Na-Drzewkach, więc postanowili się przygotować. Flojd był radioaktywny i zawierał śladowe ilości rudy uranowej, i tym samym odstraszał wszystkie istoty żywe w promieniu kilometra, więc nie musiał się specjalnie uzbrajać. Barbara Skrzypek przy zetknięciu z wodą dostawała skrzela i zmieniała się w Potwora Z Loch Ness i potem mogła trwać w tym stanie bez wody kilka godzin. Trzymała więc w pogotowiu gigantyczną wannę napełnioną wysokiej jakości wodę destylowaną. Anna Kusz postanowiła zkuszeć, poza tym nie musiała się zbytnio przygotowywać, bo ona sama doprowadziła do zamierzchłego upadku plompciopa. Miała też dla niego ostateczną niespodziankę. Trzustka uzbroiła się w woreczek żółciowy i odpowiednie zapasy charakterystycznego dla Roberta Kusza żółciu prztciowego, którym pluła ślepo na „plompciopa” na treningach. Agnieszka zwołała zastępy chruścików, które podlegały całkowicie jej woli. Flojd wyraził pewną dezaprobatę. Za nic nie chciał przebywać w jednym pomieszczeniu z planktonem.Inni na czele z Omejżehybrydą i Pikusiem także okazały swoją gotowość do akcji. Domek-Na-Drzewkach dysponował możliwością przywołania ich w każdej chwili, w prosty nawet dla Flojda sposób. Elefina udostępniła im wszystkich mieszkańców Ewelarii zbrojnych w broń zwaną „ewelipukawki”., Doktor habilitowany Ewka dostarczyła wszelkiego rodzaju przerażające narzędzia chirurgiczne, a Goryl zaoferował siebie.
Wszyscy byli dobrze przygotowani na ewentualne natarcie plompciopa. Zaczadzone stanowiły oddział zewnętrzny, ponieważ nikt nie zamierzał przepuścić je na własne terytorium. Każdy żywił za to narastającą ilość obaw o to, czy pawyciakowi uda się wyjść z tej kabały cało. A materacyk z wrażenia przemienił się w łódkę kanałową…


I tu następuje - uwaga -
tragiczny, mrożący krew w żyłach
KONIEC.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jaskułka dnia Pią 21:13, 19 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jaskułka
Odmieniec



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z czeluści piekielnych

PostWysłany: Sob 18:07, 17 Cze 2006    Temat postu:

Jeszcze kilka uwag odautorskich:
Wszelkie błędy, literówki i powtórzenia oraz niezbyt stylistyczne zdania są niepoprawione, albowiem chciałam po prostu pokazać Wam, co kiedyś napisałam, a zmienianie tego w jakikolwiek sposób doprowadziłoby do tego, że musiałabym w końcu poprawiać fabułę i robić z tego normalne i poprawne opowiadanie, a nie o to przecież chodzi.
Chciałam zwrócić Wam uwagę na kilka fajnych słówek, które pojawiają się w tekście: "Omejżehybryda żhwizdnęła" albo "adres śliwkował". Osobiście bardzo je kocham, a fakt, że "postanowiłam zkuszeć" napełnia mnie radosnym optymizmem.
Opowiadanko przechowywała długi czas Lati, której bardzo za to dziękuję. Bez tego nie miałabym Wam co pokazać, bo wirus już dawno uczynił mi czystki w komputerze, pozbawiając mnie wszystkiego, co wartościowe.
Jeśli czegoś nie rozumiecie, a zapewne tak jest, nie przejmujcie się. Wszystko mogę wytłumaczyć, jak znajdę chwilkę. Dość wam wiedzieć, że tytułowy Pawyciak to moja najlepsza przyjaciółka jest.
Mam nadzieję, że się... hm... podobało Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kfijatuszek
hfast



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z cmentarza

PostWysłany: Sob 18:56, 17 Cze 2006    Temat postu:

Muszę przyznać, że abso-kurwa-lutnie nic z tego nie rozumiem. Ale nie szkodzi! Nie szkodzi! Ma swój klimat. Koffam abstrakcyjny humor, więc mi absolutnie w niczym nie przeszkadzało, że czytałam ze szczęką opartą o klawiaturę.
Zir. Ja tępa jestem, wybacz. Ale chata Pawyciaka podziałała mi na wyobraźnię, a to już coś! I Mlekołaki. Takie... dzikie trochę. Też chcę. czy one tylko w Lublinie egzystują?
:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 15:50, 18 Cze 2006    Temat postu:

Ależ... No, słow mi brak po prostu. Takie to... Odmieńcowate, 140 w skali 1 do stu. Oczywiście podobnie jak hfast nic nie zrozumiałam, bom tępa. Ale Wena ten twór dodaje, nie ma co.
Masz niesamowitą wyobraźnię, Zir.

Jaki gość? Co za ja? Co za ty? Mi jest bardzo miło, ale chciałabym wiedzieć, co za gość mnie chwali... Wiem, że mnie znasz, no to się jeszcze przedstaw... /jaskułka

Raz się zrąbany elfiak nie zalogował i panika na sali... Razz /Maawi

To skąd ja mam wiedzieć, że to akurat elfiak zrąbany? Prawdę mówiąc żem podejrzewała jakąś Igusię...
A na słabą pamięć mam dobre remedium: klika się "zaloguj automatycznie" i voila. /jaskułka
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iguanka.
Odmieniec



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć, gwarantuję

PostWysłany: Pon 16:15, 19 Cze 2006    Temat postu:

Gdyby to poprzerabiać, powstawiać opisiki i skorygować... To by wyszło niezłe opowiadanko fantasy. Takie... pawyciakowate. Strasznie miło mi się czytało, chociaż ktoś, kto nie jest zorientowany w temacie niewiele zrozumie. Kilka błędów naturalni jest, ale... ja nie narzekam. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oLa:)




Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z LbN ;)) /chatka bez Romana;D/

PostWysłany: Pon 17:40, 19 Cze 2006    Temat postu:

Hahahahaahahaha hahahahaahhahahaaha hahahahahahahaa hahahhaahahahahahaha hahahahahahahaha hahahhahahahahahahaha hahahah ahahah ahahahhahahaha hahahahaha... !!!! Ziom!!!!! WYMIATASZ!!! co wy sie tu czepiacie?!?!?!? to było BOSKIE !!!!!! hahah ahahahah ahhaahahhahah ahahahaaa hahahhahahah...!! ale sie usmialam...Ziom....Ty takie cos mialas i ja tego wczesniej nie przeczytalam?! czuje sie urazona....hahahahahahahaha hhahaa hhahahahahah ahahahaaahahaahahh ahahahahhahaaha.....po prostu....to jest cos pieknego....Rozdro Ziom...hahahahahahaha.....zajebiste Very Happy

Cieszę się w dalszym ciągu, ale nie rozpychaj nam forum, bo skorzystam z uprawnień moderatorskich...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vatelema




Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Pon 19:33, 19 Cze 2006    Temat postu:

Przez cały czas gdy czytałam opowiadanie zastanawiałam się dlaczego ta strona jest tak rozciągnięta na bok. Żle się przez to czyta. Teraz już wiem czemu - przez te przydługaśne "hahaha...ha" w poście powyżej.

A co do opowiadania: podoba mi się (ach, ten abstrakcyjny humor, bossski), ale jest tak nieludzko zakręcone, że nic z niego prawie nie rozumiem. Co to jest ten Pawyciak? Bo nie zrozumiałam Very Happy Pod względem literkówkowym, ortograficznym, itp. jakichś szczególnie rażących błędów nie znalazłam (zresztą nie szukałam, zbyt byłam zajęta przesuwaniem strony w bok i odszukiwania linijki, na której skończyłam). Mam tylko jedno pytanie: ta druga Anka nazywa się w końcu "Kusz" czy "Kóż"? Bo raz piszesz tak, a raz siak i połapać się nie mogę Very Happy Ale ja ogólnie niekumata jestem.

Doprowadziłam ten Olkowaty wredny post do porządku. Nie zżymajcie się na nią, ona jest ze wsi przecież. A jeśli chodzi o resztę, to niedługo wytłumaczę Ci na stronie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
oLa:)




Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z LbN ;)) /chatka bez Romana;D/

PostWysłany: Czw 13:47, 22 Cze 2006    Temat postu:

No dzieki Ziom....jusz mam niezla opinie...

Jusz ty nie przesadzaj, no. O opinię nie tak łatwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ronka
Wariat Naczelny



Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z miasta:D

PostWysłany: Śro 23:04, 28 Cze 2006    Temat postu:

NO cóz tu wjecej muwić...rozbrajaące porywające są owszem błędy ale ich się aczkolwiek czepiac nie bedę .No więc muszę przynać iz jest to śmieszne ,nadmienie jeszcze że jest to ciekawe pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Świetlik
Gość






PostWysłany: Czw 11:29, 29 Cze 2006    Temat postu:

Aniu królujesz!!! to jest świetne!!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin