Forum Klub Odmieńców Strona Główna Klub Odmieńców

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krótka historia o Bbitach, śniegu i Jaskółce traktująca

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aragog




Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nikąd

PostWysłany: Śro 21:46, 17 Sty 2007    Temat postu: Krótka historia o Bbitach, śniegu i Jaskółce traktująca

Więc... do umieszczenia "tego czegoś" tutaj zostałem namówiony przez pewnego ptaka, żeby nie napisać: PTASHYSQO. Nie twierdzę, ze warto to czytać, ale mądrzejszych się słucha Razz Nie przedłużając:



Krótka historia o Bbitach, śniegu i Jaskółce traktująca

Wbrew pozorom, bardzo niedawno temu, wcale nie tak znowu daleko, istniało Miejsce. Właściwie nie było to jakieś nadzwyczajne Miejsce. Powiedziałbym nawet: miejsce, jak każde inne. Ale w Miejscu toczy się ta historia, więc musiałem o nim napomknąć na początku. Zapewne zastanawiacie się, jak to Miejsce się nazywało. Otóż, nie nazywało się. Nikt nigdy nie wymyślił dla Miejsca nazwy. Więc ci, którzy mieszkali w Miejscu mówili na nie "tu", a ci, którzy mieszkali poza Miejscem, mówili na nie "tam". Stąd też wynikło mnóstwo sporów, kiedy mieszkańcy Miejsca zapuszczali się poza Miejsce. Często wchodząc do czyjegoś domu poza Miejscem byli pytani gdzie mieszkają i z przyzwyczajenia odpowiadali "tu", na co mieszkańcy nie mogli się zgodzić, bo przecież tu mieszkali oni sami. Podobnych sytuacji było wiele, ale nie będę ich na razie przytaczał. W Miejscu (czy jak wolicie: tam) mieszkali Bbici. Były to wysokie istoty, mieszkające w norkach. I to o nich będzie ta opowieść.

Pewnego pochmurnego i deszczowego dnia Bbit Bork wyszedł przed swój dom, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Bork był bardzo wysoki, nawet jak na Bbita. Wiec wyszedł na podwórko, jak zwykle uderzając głową w drzwi. Na podwórku stało czterech innych Bbitów.
- Bork! Ileż można czekać na tej ulewie? - krzyknął pierwszy, stojący wraz z trzema towarzyszami Bbit.
- Pozwólcie, że spytam, po co na mnie czekacie? - zapytał Bork
- No przecież ta historia nie może być o niczym. - powiedział drugi stojący wraz z trzema towarzyszami Bbit - musimy gdzieś iść.
- Jaka historia? - spytał znów Bork.
- Ta w której występujemy - odrzekł trzeci stojący wraz z trzema towarzyszami Bbit - chyba nie myślałeś, że istniejemy naprawdę?
- A nie istniejemy? - po raz kolejny pytanie zadał Bork.
- Słyszałeś kiedyś o tak idiotycznej nazwie dla Miejsca jak "tu"? Albo o wysokich postaciach mieszkających w małych norkach? Albo o czterech Bbitach stojących na ulewie bez parasoli? - powiedział, jak się pewnie domyślacie, czwarty Bbit stojący wraz z trzema towarzyszami.
- Nie słyszałem. A co mają do tego wszystkiego parasole?
- Nie wiem, najprawdopodobniej nie bylibyśmy mokrzy jak kury - rzekł piąty Bbit, stojący wraz z trzema towarzyszami.
- Przecież was jest czterech, a nie pięciu - zauważył nasz główny bohater.
- Ale wtedy byłoby nieparzyście - powiedział glos znikąd. - Musiałem dodać jeszcze jednego, żeby wyruszyło was w podróż sześciu.
- Kto wam, do ślimaka, powiedział, że ja gdziekolwiek wyruszam?! - zdenerwował się Bork. - Tu jest mi wygodnie, mam wszystko, czego mi trzeba, mam nawet czajnik elektryczny.
- ?!
- ?!
- ?!
- ?!
- ?!
- !?
- Kto zrobił na odwrót? - spytał Bork.
- Ja - odrzekł głos znikąd.
- Aha. Drugie pytanie, co znaczy to "?!"
- Co to jest czajnik elektryczny?
- Nie wiem, ale jest biały i ma sznurek.
- Po co mu sznurek?
- Mówię, że nie wiem.
- Aha.
Tak więc sześciu Bbitów stało i mokło na deszczu rozmyślając o czajniku elektrycznym. Czym był? Jak działał? I najważniejsze: skąd Bork go miał? Tak bardzo się zamyślili, że nawet nie zauważyli, kiedy deszcz, zmienił się w śnieg.
- Ej, co to jest, to białe w powietrzu? - spytał pierwszy Bbit.
- Śnieg - odpowiedział głos znikąd.
- Czy ty musisz nam wszystko mówić? - zdenerwował się drugi Bbit - przecież gdyby nie to, teraz moglibyśmy wyruszyć na wyprawę, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie "Co to jest, to białe w powietrzu?"
- Ja nigdzie nie idę - zauważył Bork. - I czy nie moglibyście się przedstawić? Uprościłoby to rozmowę.
- Jestem Olek - odpowiedziała chórem piątka Bbitów.
- To może wróćmy do poprzedniej wersji? - zaproponował Bork.
- A właściwie, to skąd to imię, Bork, przecież to jakieś dziwne... - zauważył trzeci Bbit.
- To mówcie do mnie Konrad.
- Dobra myśl - stwierdził piąty Bbit.
- Więc wyruszamy - powiedział pierwszy i trzeci Bbit.
- Ja nigdzie nie idę. A poza tym gdzie mamy wyruszać, skoro już wiemy, co to jest to białe w powietrzu?
- Mam pomysł - rzekł głos znikąd. - Załóżmy, że nie słyszeliście jak wam mówiłem, co to jest. W końcu jestem tylko głosem.
- No to idziemy.
- JA NIGDZIE NIE IDĘ! - wrzasnął Konrad - JAK MAM WAM TO WYTŁUMACZYĆ?!
- A nie chcesz się dowiedzieć, czym jest to białe, co leci z nieba? - spytał drugi i czwarty Bbit.
- Chcę. Wiec wy idźcie, a jak wrócicie, to mi powiecie.
- Nie, bo będzie nas nieparzyście - odrzekł piąty Bbit.
- A co to ma do rzeczy?
- Nie wiem, spytajcie głosu znikąd - stwierdził głos znikąd.
- Przecież ty jesteś głosem znikąd! - powiedział Konrad.
- Ach... no tak... więc musi was być parzyście, bo to będzie miało wielkie znaczenie w dalszym ciągu naszej historii.
- Dobrze, pójdę z wami, ale żądam pięćdziesięciu procent zysków z wyprawy.
- A będą jakieś zyski? - spytał równocześnie drugi i piąty Bbit.
- No... z takich wypraw zazwyczaj są zyski... - z wahaniem powiedział Konrad.
- To dobrze. Masz te pięćdziesiąt procent zysków - odrzekli trzeci i czwarty Bbit.
- Więc wyruszajmy! – stwierdziła na to reszta Bbitów wraz z Konradem.
I tym sposobem sześciu Bbitów ruszyło na wyprawę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie "Co to jest to białe w powietrzu?"
- A gdzie właściwie idziemy? - spytali drugi i piąty Bbit.
- Nie wiem, ale z Miejsca jest tylko jedna droga, będziemy się zastanawiali, jak dojdziemy do skrzyżowania. - rzekł Konrad wraz z pierwszym Bbitem.
- Nie chciałbym was straszyć, ale jesteśmy na skrzyżowaniu... - powiedzieli drugi i piąty Bbit.
- O, jest drogowskaz. - powiedział Konrad i trzeci Bbit - na północ dojdziemy do Miejsca, na południe do Wieży Jaskółki, na wschód do Wieży Jaskółki, a na zachód do Wieży Jaskółki.
- Chodźmy na południe - odrzekli pierwszy i czwarty Bbit
I tym sposobem przebyli długą drogę, która była tak nudna, że nie warto jej opisywać. Na końcu drogi zauważyli wysoką wieżę, która była otoczona trzymetrowym murem, przed którym znajdowała się fosa, dostępu do której bronił drut kolczasty. Potem były dwa mury, między którymi biegały lwy. To wszystko otoczone było czerwono-białą taśmą i co dwa metry stał policjant.
- Co tu się stało? - spytał pierwszy i piąty Bbit.
- Podejrzewamy druidkę Zireael o morderstwo - odpowiedział pierwszy policjant.
- Więc dlaczego jej nie aresztujecie? - znów spytał pierwszy i piąty Bbit.
- Ponieważ musielibyśmy pokonać mur, lwy, mur, drut kolczasty, fosę, mur i ściany wieży. A ZUS nie ubezpieczył naszych koniowozów i musielibyśmy sami płacić, gdyby się pokaleczyły.
- Aha. A moglibyście nas wpuścić, bo poszukujemy odpowiedzi na pytanie "Co to jest to białe w powietrzu" - rzekło starym zwyczajem dwóch Bbitów.
- Nie wpuścimy was - odrzekł drugi policjant – poza tym i tak nie przeszlibyście przez te całe zabezpieczenia.
- A moglibyśmy oglądnąć ten pierwszy mur z bliska? - spytał Konrad z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Dobrze, ale nie próbujcie tam wchodzić, bo i tak się wam to nie uda.
I policjanci przepuścili Bbitów na drugą stronę czerwono-białej taśmy.
- Po co to zrobiłeś? Przecież nie przejdziemy. - rzekła chórem reszta Bbitów.
- Na pewno przejdziemy, przecież ta historia nie może się tak skończyć - odrzekł Konrad.
- Wiem, na ścianach zazwyczaj są tajne dźwignie, które umożliwiają wejście! - rzekł głos znikąd.
- Miałeś nam nie pomagać! - krzyknęły Bbity.
- Aha, przepraszam...
- Wiem, na ścianach zazwyczaj są tajne dźwignie, które umożliwiają wejście! - powiedział z radością Konrad.
- ŁAAAAAAAŁ!!! – zawyły z podziwem inne Bbity.
- Rozdzielmy się, połowa pójdzie w prawo, wzdłuż muru, druga połowa w lewo wzdłuż muru. - znów zabłysnął inteligencją Konrad - grupa, która znajdzie dźwignię, woła głośno drugą grupę.
- AŁA! - wrzasnął któryś z Bbitów.
- Co się stało? - zawołała reszta.
- Tu jest jakaś głupia dźwignia i właśnie w nią uderzyłem głową. Jak myślicie, do czego ona służy?
- Ja wiem, ja wiem! - zaczął wydzierać się najniższy z Bbitów.
- Przecież nigdzie nie pisało, że jesteś najniższy - zauważył Konrad.
- No, ale kiedyś musi byś ten pierwszy raz. - odrzekł tamten.
- Aha - odpowiedzieli policjanci.
- Co wy tu robicie? - spytał przerażony Konrad. - Przecież mieliście pilnować wejścia!
- Ale chcieliśmy się dowiedzieć, co to jest to białe, co jest w powietrzu.
- Aha, więc chodźcie z nami - zaproponował głos znikąd.
- ZAMKNIJ SIĘ! - ryknęli Bbici, policjanci i głos skądś.
- Kim ty jesteś? - spytali Bbici, policjanci i głos znikąd.
- Głosem skądś.
- A skąd się wziąłeś?
- Skądś.
- Aha.
- Wchodzimy czy nie? - zapytał Konrad pociągając za dźwignię. W tym momencie mury znikły, drut kolczasty ulotnił się, fosa skurczyła, a lwy zamieniły się w różowe słonie.
- Różowe słonie? - spytali policjanci.
- Tak - odpowiedział głos skądś - to będzie miało bardzo duże znaczenie w dalszej części historii.
- Jakiej historii? - spytali policjanci.
- Tej, w której występujemy - odpowiedziała Jaskółka.
- Aha - stwierdzili inteligentnie policjanci.
- Kim jesteś? - spytali Bbici.
- Jaskółką, Zireael, druidką - odpowiedziała wyżej wspomniana.
- Aha - odrzekli wszyscy inni.
- Co to jest to białe, co jest w powietrzu? - nie wytrzymały różowe słonie.
- A co wam do tego? - spytali policjanci.
- Słyszeliśmy waszą rozmowę i nas to zainteresowało.
- Aha - znów inteligencją wykazali się policjanci.
- Więc - zaczął Konrad - najwspanialsza Jaskółko, przebyliśmy długą drogę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie "Co to jest to białe, co jest w powietrzu?"
- Nie wiem - odpowiedziała druidka.
- ?! - rzekli wszyscy.
- Jak to nie wiesz?! - krzyknął Konrad, który pierwszy wyszedł z osłupienia - przebyliśmy kawał drogi, przechytrzyliśmy policjantów, znaleźliśmy dźwignię, ujrzeliśmy różowe słonie, a ty twierdzisz, że nie wiesz?!
- Nie wiem. Ale znam kogoś, kto będzie wiedział.
- Kto to? - spytali policjanci.
- Czarodziej Randalf. - powiedziała cicho Jaskółka. - Mieszka on w Miejscu Gdzie Są Misie Uszatki.
- AAAAAAAAAAAACH!!!! - krzyknęły różowe słonie i policjanci.
- Dlaczego właśnie Misie Uszatki? - spytał głos skądś.
- Nie wiem - odrzekła Jaskółka - ale znając życie, to głos znikąd zaraz powie, że będzie to istotne w dalszej części naszej historii.
- Nieważne. - powiedział po chwili Konrad. - A czy jesteś pewna, że Randalf zna odpowiedź a nasze pytanie?
- Tak, Randalf zna nawet jedno zaklęcie! - powiedziała podniecona Jaskółka.
- ŁAAAAAAAŁ...... - inteligentnie, jak zresztą zwykle, skwitowali policjanci.
I w tenże sposób sześciu Bbitów, policjanci, stado różowych słoni, Jaskółka i dwa głosy, w tym jeden znikąd, wyruszyło na poszukiwanie czarodzieja Randalfa.
- Gdzie jesteśmy? - spytał pierwszy i piąty Bbit.
- W Krainie Gdzie Nie Ma Misiów Uszatków - odpowiedziała druidka.
- Nie sądzicie, że to trochę dziwne, że obok siebie idzie różowy słoń i policjant? Czy nie lepiej by było, gdyby jeden poniósł drugiego? – zapytał Konrad.
- Masz rację. - powiedzieli policjanci, biorąc na plecy różowe słonie - tak jest o wiele lepiej.
- Och, Antonio!! - krzyknęła Esmeralda.
- Kto to jest Antonio?! - spytali wszyscy Bbici i dwa różowe słonie.
- Antonio? To stryjeczny brat ciotecznej babki Esmeraldy - spokojnie powiedział Konrad.
- W takim razie kto to jest Esmeralda? - pierwszy raz niewiedzą wykazał się głos znikąd.
- Jak to kto? Cioteczna wnuczka stryjecznej siostry Antonia. - Jeszcze spokojniej powiedział Konrad.
- Ale co oni tu robią?! - tym razem zirytował się głos skądś.
- Są - odpowiedział grzecznie główny bohater.
I znów naszych bohaterów czekała długa i nużąca droga. Co jakiś ktoś wiązał sznurówki, ale mimo wszystko posuwali się naprzód. Do czasu.
- Dlaczego idziemy do tyłu? - spytali - oczywiście - policjanci.
- Bo historia za szybko by się skończyła... - odpowiedział Konrad.
- A dlaczego wiążemy sznurówki?
- Będzie to miało wielkie znaczenie w naszej historii - odpowiedział głos znikąd.
- Jakiej historii? - zapytały różowe słonie.
- Tej, w której jesteśmy - powiedział niski człowiek w szarej narzucie, kwadratowym kapeluszu i z kijem w ręce.
- Aha - klasycznie zakończyli policjanci.
- Czemu ten dziadu się za nami wlecze? - spytał trzeci i czwarty Bbit.
- Nie wiem - odpowiedział Konrad. - I zacznijmy już iść do przodu.
- Dziadu, jak masz na imię? - spytała Jaskółka.
- Jak to. To ty nie wiesz? - zdziwił się Dziadu.
- Ona wie, ale tego nie powie.... - zaczął głos znikąd.
- ... bo będzie miało to wielkie znaczenie dalszej części naszej historii - skończyły różowe słonie.
- Już prawie jesteśmy! - rzekła Jaskółka.
- Miło - odrzekł Dziadu.
- A dlaczego jesteś podpisany "Dziadu"?
- Bo na razie czytelnicy nie muszą wiedzieć, jak się nazywam.
- Jacy czytelnicy? - głupio spytała Jaskółka.
- Czytający naszą historię - odpowiedziały różowe słonie.
- Aha - nie muszę chyba pisać, kto zakończył rozmowę.
Po chwili stanęli przed grotą w skale, jedynej w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Grota była wysoka na cztery metry, szeroka na dziesięć i głęboka na dwanaście.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Jaskółka.
- HURRRAAAAAAA!!!!!! - ucieszyły się Bbity.
- Gdzie jest Randalf - spytały, rozglądając się, różowe słonie.
- Tu - odrzekł Randalf.
- Przecież jeszcze przed chwilą mówiłeś, że czytelnicy nie muszą znać twojego imienia - zdziwiła się Jaskółka.
- Ale skoro doszliśmy na miejsce, czyli do mojego domu, to wypadałoby, żeby mnie znaleźli.
- Aha - mruknęli policjanci.
- Ale po co do ciebie szliśmy, skoro ty byłeś z nami? - odezwał się Konrad.
- Będzie to miało wielkie znaczenie w dalszej części naszej historii - wyrecytował głos znikąd.
- Jakiej historii?- spytał Randalf.
- TEJ W KTÓREJ WYSTEPUJEMY!! - ryknęli wszyscy inni.
- Aha - odrzekł tym razem Randalf.
- Randalfie - powiedział oficjalnym tonem Konrad - słyszeliśmy, że znasz odpowiedź na nurtujące nas pytanie, mianowicie "Co to jest to białe co jest w powietrzu?"
- Śnieg - odpowiedział Randalf.
- ?! - zdziwili się wszyscy inni.
- To już wszystko? - z zawodem w głosie spytali policjanci.
- A co, oczekiwaliście gór ze złota, dolin pełnych diamentów, kotlin wyłożonych szmaragdami i wodospadów z których spadają rubiny? - zdenerwował się Miś Uszatek.
- Miś Uszatek? - zdziwiła się Jaskółka.
- Musiałem wejść, bo nikt nie chciał powiedzieć kwestii o górach, dolinach, kotlinach i wodospadach.
- Aha - stwierdzili wszyscy inni.
- A nie będzie gór ze złota, dolin pełnych diamentów, kotlin wyłożonych szmaragdami i wodospadów z których spadają rubiny? - spytał z zawodem Konrad.
- A miały być? - zdziwił się wyblakły słoń.
- Wyblakły słoń?!
- Wyblakłem od słońca.
- Aha - stwierdzili policjanci.
- Skoro to już wszystko, to może wracajmy... - zaproponował trzeci i piąty Bbit.
- Dobra myśl. - stwierdził Konrad.
Wszyscy wrócili do swoich domów i wiedli żywot długi i szczęśliwy. Krążą pogłoski, że Konrad zakochał się w Jaskółce, po czym za nią wyszedł i mieszkali w Wieży Jaskółki do końca swoich dni, ale o tym kiedy indziej. Głos znikąd chciał serdecznie przeprosić, za wszystkie wątki, które miały mieć znaczenie w dalszej części naszej historii, ale go nie miały.
- Jakiej historii? - spytali czytelnicy.

KONIEC

Wszystkie błędy, jeśli jakieś się uchowały proszę natychmiast zgłaszać, a poprawię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daamroka
Alienek



Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy wiecznej książki

PostWysłany: Czw 23:20, 18 Sty 2007    Temat postu:

Strasznie fajna ta historia... Ciekawie napisana, tak zupełnie inaczej. mozna powiedizeć, że "od drugiej strony". Fajny pomysł, ciekawe wykonanie i wogóle suuuuper. Błędów nie znalazlam, bo tez za bardzo ich nie szukałam Smile

Pozdrawiam i życzę weny do napisania dalszej części o Jaskółce i Konradzie.

Daam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maawi
Zielona Wiedźma



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:45, 22 Sty 2007    Temat postu:

Kfi. <myśli ciężko> Nie, ja przecież nie lubię innym oczu mydlić.
Ładne. Milaśni (nie sposób wyrazić tego inaczej Wink ) bohaterzy. Ciekawe, zabawne szczególnym, zakręconym poczuciem humoru, które jest takie... Odmieńcowe Smile Jak i całe opowiadanie. Tylko... Tylko pod koniec staje się to opowiadanie nieco męczące. Po raz n-ty powtarzane te same kwestie, które po jakimś czasie już nie bawią tak, jak na początku. Gdyby opowiadanie było krótsze... Po prostu trochę przedobrzyłeś.
Lekkie, łatwe i przyjemne. Błędów i głębszego przesłania nie stwierdzono. Moju się podoba Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ina
Gość






PostWysłany: Czw 13:31, 07 Maj 2009    Temat postu: Super

Po prostu super!
Od razu się człoweikowi humor poprawia!
I bezbłędne.
I ten pomysł.
Naprawdę, można się pośmieć.
Dzięki ;D
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin