Forum Klub Odmieńców Strona Główna Klub Odmieńców

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prywatny zmierzch

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mirtel
Pogromczyni Mitów



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 14:27, 08 Lut 2008    Temat postu: Prywatny zmierzch

Dobra, wklejam to. Ale jeżeli znów NIKT nie będzie komentował, to ja dziękuje bardzo. Będzie o jednego odmieńca mniej.
Nie ma to jak szantaż Twisted Evil


Tekst powstał w niecałe trzy nocne godziny, na wielce niewygodnej klawiaturze laptopa. Coś we mnie siedziało i musiała to coś z siebie wyrzucić. Betowała Iguanka, a Blackly dziękuje za "daaaleeeej" i ogólne wspierania. [link widoczny dla zalogowanych] macie "Zmierzch", a [link widoczny dla zalogowanych] Sen. Wybaczcie za występy live, ale teledysków jeszcze nie mają.


Prywatny zmierzch

Może to i dziwne, ale wiele razy zastanawiałam się, jak będzie wyglądać moja śmierć. Byłam raczej za wizją spokojnego odejścia we śnie jako staruszka. Przed zaśnięciem oglądałabym zdjęcia, porozwieszane na ścianach i ustawione na komodzie. Wiedziałabym kto jest kim, ile lat mają fotografie i w jakich okolicznościach były zrobione. Niekiedy pojawiała się też jakaś romantyczna wizja w której umieram z miłości. Coś na wzór „Tristana i Izoldy” lub „Romea i Julii”. Ostatecznie mogłaby być to śmierć jak z „Final Fantasy: Wojna Dusz” lub z „Matrix’a”. No może to ostatnie nie było aż tak strasznie romantyczne, ale to zawsze obok kochanka. Śmierć Jacka w Titanicu też nie była taka zła,powiedzmy, ale jakoś nie wyobrażam sobie katastrofy statku w obecnych czasach. No, przynajmniej nie takiej. Nigdy jednak nie myślałam, że zginę zaraz przed seansem kinowym, przed jednym z największych center handlowych w kraju.
Nie chciałam iść wtedy do kina. W ogóle miała ochotę zostać w domu i ponudzić się. Posłuchać muzyki, trochę pofałszować w pustym pokoju i poczytać. Jednak Marcin zawsze umiał mnie przekonać. Wyciągnął mnie prawie siłą z pokoju, grożąc, że przestanie uczyć mnie grania na gitarze. A nikt inny, prócz Marcina oczywiście, nie posiada aż takiej cierpliwości by mnie uczyć czegokolwiek co wymaga zręczności palców lub co wymaga uzdolnień muzycznych. Wyszłam więc z tego cholernego domu, dałam się zaciągnąć do tramwaju i przeczekałam całą jazdę, rozmawiając z Marcinem o niczym. Dowiedziałam się, że Olka wróci za dwa dni. To podniosło mnie na duchu. Bo mimo, że znam Marcina całe życie, to z Olą zawsze się lepiej dogadam. Tworzyliśmy we trójkę zgraną paczkę, ale na dłużej chyba bym z Marcinem nie wytrzymała. Chociaż ja dość szybko przyzwyczajam się do nowych sytuacji.
Jak dotąd byłam tylko raz porządnie zaskoczona.
Rodzice urządzili kiedyś w salonie zebranie. Mieliśmy stawić się wszyscy – ja i moje starsze rodzeństwo, Maciek i Wiktoria. Miałam wtedy dziesięć lat, a oni odpowiednio szesnaście i dwanaście. Mama oznajmiła nam wtedy, oczywiście oficjalnym tonem, że będziemy mieli rodzeństwo. Jeszcze raz.
Niezbyt dobrze pamiętam swoją reakcję. Chyba powiedziałam „nie ma sprawy” i zabrałam się za ciasto. Za to mój brat powiedział „Żartujecie”. Musiała go przerazić wizja kolejnej siostry. Rodzice byli jednak śmiertelnie poważni. Siostra za to wzruszyła jedynie ramionami i stwierdziła, że „jedno w te czy wewte nie robi jej różnicy”. I wzięła drugi kawałek ciasta.
Maciek miał rację – kilka miesięcy później w naszym domu przybyła kolejna dziewczyna, Dominika. Nie byłam już najmłodsza, utraciłam więc status oczka w głowie całej rodziny. Zbytnio się tym faktem jednak nie przejęłam. Wtedy właśnie stawałam się „inna”. Zamiast udawać dorosłych, chodziliśmy - ja, Olka i Marcin - po dachach w nocy i obserwowaliśmy gwiazdy. Wtedy postanowiłam, gdzie chce być po śmierci.
Maciek, mój brat, zawsze była dla mnie jakimś tam autorytetem. Był najstarszy, więc miał najwięcej przywilejów. Mógł nocować u znajomych, wychodzić do kina i zamawiać pizze po nocach – jeśli płacił za nie z własnego kieszonkowego. Miał też fajnych znajomych. Niekiedy, gdy nudziło mi się samej, szłam do jego pokoju i siedziałam cicho wraz z nimi. Były tylko dwa warunki: miałam się nie odzywać nie pytana i chodzić po żarcie do kuchni. Drałowałam więc po ciasteczka i soki, ale mogłam się chwalić, że mam „znajomości”.
Niekiedy nie rozumiałam o czym rozmawiali, ale samo to, że ich słucham był dla mnie czymś ekscytującym. Zapamiętywałam ich wypowiedzi, by w przyszłości móc je wreszcie zrozumieć. Jedną z nich pamiętam słowo w słowo. Mówili o śmierci. Ale nie tak patetycznie, jak rodzice, gdy ktoś chorował czy umierał ktoś znany. Nie, oni mówili o tym tak, jakby był to tylko fragment drogi, bardzo krótki fragment, który każdy musi przejść. Teraz to wiem. Magda, dziewczyna mojego brata, mówiła coś o podróży statkiem na Wyspy, a on samo o Walhallii. Za to Tomek, najlepszy przyjaciel Maćka, powiedział coś, co chyba na zawsze odmieniło mój światopogląd. Mówił, że tam czeka na nas to, co sami sobie wyobrazimy. Dla jednych może to być poczekalnia pełna białego dymu, dla innych długi czarny tunel ze światełkiem dla innych. Po jego słowach zapadła cisza. I ja, po raz pierwszy łamiąc zakaz brata, spytałam się go, gdzie on się znajdzie. Odwrócił się w moją stronę, z tym jego charakterystycznym, pozytywnym uśmiechem i powiedział, że będzie w Walhallii. „Zawsze chciałam poznać Odyna” powiedział do mnie mrugając. A ja uśmiechnęłam się do niego i, nie proszona, pobiegłam na dół po jakąś przekąskę. Miałam wtedy dziewięć lat i siedem miesięcy.
Nie mówiłam nigdy nikomu o tej rozmowie. Ani o moim pośmiertnym życiu. To była moja tajemnica. Na zawsze.
Wysiadłam z Marcinem na przystanku, i jak zawsze porwani przez tłum, doszliśmy do przejścia. Prawie wszystkie samochody się zatrzymały. Ja jak zawsze szłam bliżej samochodów, by uniknąć zbierania ulotek. Weszłam na pasy jako pierwsza. Ktoś w czerwonym samochodzie mnie nie zauważył, lub myślał, że ja się zatrzymam. A ja w tym momencie obejrzałam się za siebie, aby spojrzeć gdzie Marcin.
Nic mnie nie zabolało. Po prostu poczułam jak ktoś na mnie wpada, tak jak wpadali niekiedy koledzy Dominiki na mnie na placach zabaw. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś dzieciak biegł. Chciałam spojrzeć w bok, ale nie mogłam. Mrugnęłam i zamiast ludzi rozdających ulotki zobaczyłam niebo. Pomyślałam, że jest inne niż kilka minut temu. Zdałam sobie też sprawę, że zrobiło się cicho. Kolejne mrugnięcie i niebo przysłaniał mi Marcin. Był niezwykle blady. Czułam jak wsuwa swoją dłoń w moją. Po chwili, jak za tafli grubego szkła, usłyszałam zniekształcone dźwięki. Czyjś płacz, krzyki, by dzwonić po karetkę i zdenerwowany głos Marcina. Zamknęłam oczy.
I nie słyszałam już nic.
Zanim otworzyłam oczy, zastanowiłam się co teraz. Wiedziałam, że potrącił mnie jakiś samochód. Pewnie leżałam w szpitalu, a wokół mnie stłoczona była cała moja rodzina. Pewnie był też Marcin. Pomyślałam o Olce – może już minęły dwa dni i siedziała razem z nim obok łóżka? Uśmiechnęłam się, gdy w wyobraźni zobaczyłam ich ulgę na twarzach gdy zobaczą, że jednak żyję. Ola pewnie płakała, ale gdy zobaczy, że wszystko ze mną w porządku otrze łzy. Powie mi jakąś kąśliwą uwagę i będzie jak dawniej.
Otworzyłam więc oczy.
Zamiast białego sufitu sali zobaczyłam szeroki chodnik i drzewa po obu jego stronach.
Zamiast charakterystycznego zapachu szpitala, poczułam zapach kwiatów.
Zamiast ciężkości, spowodowanej lekami, poczułam wolność umysłu.
I w jednej chwili wszystko stało się jasne.
Mimo, że niekiedy wyobrażałam sobie własną śmierć, nigdy jakoś nie zwracałam zbyt wielkiej uwag na własny pogrzeb. Kiedyś, gdy miałam okres fascynacji legendami o królu Arturze i jego rycerzach, chciałam być pochowana tak ja rycerze w tamtych czasach. Na drewnianej łodzi wypłynęłabym w morze, a łucznik wystrzelił płonącą strzałę. Było w tym coś mistycznego. Nigdy nie porzuciłam tak do końca tego pomysłu.
Gdy skończyłam piętnaście lat, wraz z Wiktorią powiedziałyśmy rodzicom, że gdyby coś nam się stało, oni mają się zgodzić na oddanie naszych narządów. Nie chciałyśmy, aby nasza śmierć poszła na marne. Mama z ojcem wymienili tylko spojrzenia i powiedzieli, byśmy o tym nie myślały. Wiedziałam jednak, że i tak by to zrobili. Pod tym względem bardzo ich przypominałam.
Odwróciłam się powoli przygotowując się na orszak żałobny. Nic takiego jednak nie zauważyłam. Alejka była pusta. Chwilę później, tknięta jakimś dziwnym przeczuciem, powoli ruszyłam w stronę Wielkiego Dębu. Rósł na środku cmentarza. Kiedyś, gdy odwiedzaliśmy dziadka, pochowanego niedaleko, powiedziałam, że tylko pod tym drzewem mogą mnie pochować. Mama roześmiała się cicho i powiedziała, że prędzej ona tam spocznie. Chyba jednak ja miałam rację.
Już z oddali zobaczyłam tłum ludzi zebranych pod dębem. Gdy do nich doszłam, dotarło do mnie z całą mocą, że umarłam. Wiedziałam to już, gdy zobaczyłam alejkę, ale teraz dopiero zdałam sobie z tego sprawę: nie ma mnie już wśród żywych. Skończył się mój czas.
Babcia niekiedy miała dziwne nastroje, zwłaszcza w pierwszych miesiącach po śmierci dziadka. Mówiła wtedy rzeczy, o których normalnie nawet by nie pomyślała. Nie była to jednak gadanina stukniętej staruszki, tylko przemyślenia łączniczki AK w Powstaniu Warszawskim. Jakieś pół roku temu opowiadała mi o Misji. Każdy człowiek ma Misję, którą musi wykonać, inaczej nie odejdzie z tego świata. Nie będzie gotowy do Drogi, jaka czeka każdego. Gdy jednak wykona swoje zadanie, jego dusza będzie wolna.
Zapomniałam o tej rozmowie, prawie natychmiast po opuszczeniu mieszkania babci. Teraz, jak na złość powróciła. Akurat w momencie gdy mijałam babcię szlochającą w ramię swojego najmłodszego syna, mojego wujka.
Rodzice stali z boku, Magda oparła się o Maćka, jakby sama nie mogła stać, a Wiktoria trzymała dłonie na ramionach Dominiki. Moja najmłodsza siostra wpatrywała się w trumnę w której było moje ciało. Mężczyźni z zakładu pogrzebowego odeszli, dając znak, że można już zakopywać. I wtedy Olka wyciągnęła rękę, zatrzymując ich.
Nasza paczka, ja Marcin i Ola, miała opinię dziwnej. Chodziliśmy po dachach w nocy, słuchaliśmy innej muzyki niż wszyscy i zawsze trzymaliśmy się razem. Mieliśmy własne tematy do rozmów i mało obchodziło nas to, co mówią inni o nas. Zwłaszcza o naszej muzyce. Moi przyjaciele zawsze ładnie śpiewali, a ja byłam zupełnie pozbawiona talentu wokalnego. Ale razem nasze głosy brzmiały niezwykle, nawet mój.
Grabarze zatrzymali się raptownie. Spojrzeli na księdza, ale on jedynie wzruszył lekko ramionami. A Ola zrobiła coś, czego chyba nikt się nie spodziewał – zaczęła śpiewać. Nie jakieś pieśni żałobne, ale moją ulubioną piosenkę.
- Niby w mojej głowie ład i spokój jest i na pozór – zaintonowała. Marcin od razu przyłączył się do niej, nie pytając o nic. Jakby to wszystko było zaplanowane. Wiedziałam jednak, że tak nie było – zawsze szliśmy na żywioł.
- Ten kto rani ciszę nie przeraża mnie.
W pewnym momencie spojrzałam na Wiktorię. Widziałam, że żałuje, że nie zabrała swoich skrzypiec.
- Bo tak umiera mój świat,
Bez barw zniszczył się sam
Od lat popadał w zły stan
A teraz w najpiękniejszy czas
Zostanie po nim tylko żal
– Inni ludzie w pobliżu stawali by przez chwilę posłuchać jak śpiewają.
Z boku usłyszałam cichy szept mojego wujka do babci „Co oni wyprawiają?!”. Ona jedynie uśmiechnęła się smutno i odpowiedziała równie cicho „Żegnają się z nią. Na swój własny sposób”.
W oczach Olki zobaczyłam łzy, gdy wykonywała „moją” część piosenki
- To winien jestem tylko ja. Tylko ja. To tylko ja, to tylko ja...* – śpiewała coraz ciszej, a jej głos dławiły łzy. Gdy skończyła oparła głowę na ramieniu Marcina i zapłakała cicho. Mama poruszyła się, obracając głowę w stronę grabarzy i leciutko kiwnęła głową. Nikt już nic nie mówił i nie poruszał się. Tylko ja rozglądałam się wokoło, mając wrażenie, że zrobiło się ciemniej niż zwykle. Podnosiłam wzrok ku górze, spodziewając się ujrzeć białe chmury i błękitne niebo.
Zamiast tego zobaczyłam Wszechświat. Odległe planety i gwiazdy, nieznane dotąd galaktyki i mgławice.
Poczułam, że to już koniec. Wykonałam tą Misję, nie wiedząc nawet jaka ona była. Odeszłam od własnego grobu, chcą zakończyć ten etap Drogi. Odwróciłam się jednak i przez chwilę wpatrywałam się w plecy Oli i Marcina. Chciałam się jakoś z nimi pożegnać, więc fałszując jak zwykle, zanuciłam cichutko „I jest czas, który nieskończenie trwa...”**.
A oni obrócili szybko głowy w moją stronę, jakby mnie słyszeli. Gdy patrzyłam na nich, zdałam sobie sprawę z Misji, którą właśnie wykonałam. Dobrze razem wyglądali.
Uśmiechnęłam się do nich jedynie, czując się szczęśliwą. Zrobiłam to, co do mnie należało.
Jedno szybkie mrugnięcie i już szybowałam we wszechświecie, kierując się w stronę jasnej gwiazdy. Mijałam najróżniejsze mgławice i układy planetarne. Wokół siebie widziałam inne promyki, zupełnie takie same jak ja teraz. I zdałam sobie sprawę, że nie jestem aż tak oryginalna, jak sądziłam do tej pory.

K O N I E C

* MUTE – „Zmierzch”
** MUTE – „Sen”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mirtel dnia Pią 14:27, 08 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ariana




Dołączył: 30 Sty 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nirvany

PostWysłany: Sob 17:25, 09 Lut 2008    Temat postu:

Mirtel, po prostu cudne.
Gdy śpiewali tą piosenkę, normalnie miałam łzy w oczach i bałam się, że pobrudzę okulary tuszem.
Błędów, literówek ani nic takiego nie zauważyłam.
No.
Ari.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maawi
Zielona Wiedźma



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:50, 09 Lut 2008    Temat postu:

Gdyby ten komentarz miał oddawać moje odczucia w chwili obecnej, to byłoby jedno krótkie "och".
Ciekawy temat, i opisany w świetny sposób.
Naprawdę robi wrażenie.
Niemal-że artyzm. Już prawie, prawie.
No dobrze, otrząsnęłam się. To teraz krytyka Very Happy
Bohaterów jest dużo. Troszkę za dużo. Ciągłe powracanie do wcześniejszych ustępów, żeby sprawdzić kto jest kim, bardzo mnie zirytowało. Zarazem niewiele o nich wiemy... Chyba że było to celowe?
I, jak zwykle, czuję przesyt patosem. Zdaję sobie sprawę, że temat śmierci wręcz domaga się odrobiny patosu, ale... "Skończył się mój czas" to już za dużo. I te fragmenty o Misji - przesadzone.
I jedna sprawa, przez którą chyba nie będę mogła dziś spać. Skoro była promykiem, jakim cudem cokolwiek widziała...?
Gdzieś=tam przecinków brakuje, poza tym błędów brak.
Aha, gratuluję zakończenia. Ostatnie zdanie bardzo mi się podobało - nadaje całemu opowiadaniu takiej... Lekkości.

Szantaż... Hm, może pójdę za twoim przykładem... Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maawi dnia Sob 21:52, 09 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mirtel
Pogromczyni Mitów



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 10:01, 10 Lut 2008    Temat postu:

Dobry szantaż nie jest zły, pamiętaj Maawi Wink
I dzięki, za słowa krytyki ^^

Ariana, "Zmierzch" w wykonaniu koncertowym jest szybki. Jak chcesz to mogę Ci przesłać wersję studyjną, tam jest taka, jaka powinna być.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ariana




Dołączył: 30 Sty 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nirvany

PostWysłany: Nie 16:44, 10 Lut 2008    Temat postu:

Mirtel, jakbyś mogła... Smile
Z chęcią przeczytałabym wersję studyjną "Zmierzchu".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin