Forum Klub Odmieńców Strona Główna Klub Odmieńców

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zgadnijcie, co... xD

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jaskułka
Odmieniec



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z czeluści piekielnych

PostWysłany: Pon 18:53, 25 Lut 2008    Temat postu: Zgadnijcie, co... xD

Zgadnijcie, co to i po co to. Very Happy
Znalazło się na jakiejś starej zakurzonej płytce, kura trochę przerobiła (popoprawiała i poenterowała, wie, że nędznie, ale przynajmniej czytelnie) i oto jest.
Autor zbiorowy, dlatego toto takie jest, jakie jest. Ale dalej radosne. Tylko kura nie pamięta, kto tworzył, jak ktoś przypomni, to niech dołoży.
Na pewno Lati, kura, kfjatuszek i... ee... a reszta to jakoś tak umknęła Confused
Czytajcie i cieszczie się. A jak ktoś chciałby coś jeszcze poprawić lub miał uwagi względnie mojego, czy Lati (która chyba też to poprawiała? nie wiem) nieudolstwa, to przyjmiem z radością, bo do ideału to temu ciągle daleko.
A te entery po rymie kurze średnio się podobają, ale bez tego zupełnie nie można złapać sensu. Macie lepszy pomysł?

No dobra.



Kura z prawdziwą satysfakcją ma czelność zaprezentować wielki, stary i zapomniany Quibblerowo - Prorokowy myślodsiewniowy


Poemat




W zakazanym lesie, pośród tajemnic mroku,
tam, gdzie brak śladu ludzkiego kroku,
cztery zwierzaki się pochowały:
dumny Rogacz, szalony Łapa, dziki Lunatyk i Glizdogon mały...
Rogacz z kopyta ruszył przed siebie,
widać, że Łapa był w siódmym niebie,
Lunatyk ochoczo zastrzygł uszami,
Peter rozmawiał z innymi szczurami.
Razem w nocy harcowali,
aż na polanę dziwną się dostali.
A na polanie - dziw nad dziwy
- Severus leży ledwie żywy.
W ręku ma worek z logiem Gringotta,
zapewne pełen srebra i złota.
Skąd się tam wziął profesor nasz miły?
Czyżby już drobne mu się skończyły?
Severus na skokach na banki dorabia?
Co też na łące ze złotem porabia?
Nad nim Voldemort stoi w sukience,
bukiecik stokrotek dzierży w ręce,
w zębach trzyma parę kajdanek,
u stóp ma stosik zwęglonych grzanek.
Rogacz z wrażenia usiadł na pniaku,
Glizdogon zaplątał w gąszcz starych krzaków,
Łapa na ziemię runął ze śmiechu,
Lunatyk nie mógł złapać oddechu.
Biednych Huncwotów zatkało kompletnie
- Voldemort w kiecce wyglądał szpetnie.

Nagle Lunatyk wpada na koncept,
wyjmuje z ręki Snape'a pieniądze,
Tom ze zdumienia upuszcza kwiecie...
Co będzie dalej, ludzie, czy wiecie?
Jasne ze wiemy, Sever w płacz wpada,
oj brzydko, dużemu chłopcu to nie wypada...
Wszystkich kompletnie zamurowało,
Lunatyk myśli: „Wymyśl coś, pało!”
Voldi tymczasem nowe kwiatki pozbierał,
no spójrzcie, jak ładnie je podobierał:
krokusy, fiołki, kaczeńce, żonkile,
aż się do niego zleciały motyle!

Nagle na łąkę Potter się wtoczył.
Wszyscy wlepili w niego swe oczy.
Chłopiec ten bowiem był z wielką flachą
i słój ogórków dzierżył pod pachą.
Ogórki w occie, na butli słowa
jak byk układały się w „Wyborowa”.

Huncwoci gęby pootwierali,
jak słupy solne na łące stali.
Nagle Severus oczy otwiera.
– Potter, ile czasu ci zabiera
kupno jednej butelczyny?
Nie stój tak, nie miej głupiej miny.
Dalej, rozlewaj nam do pucharów,
nie żałuj monopolowych darów,
zacznijmy już tę majówkę w lesie,
niech Tom nam ładny toaścik wzniesie...
- To za krew czystą! - Voldemort wrzaśnie
– niech wszystkie szlamy Avada trzaśnie!
- Jak to? – Potter się oburzył
– Chcesz, bym ciebie stąd wykurzył?!
Co masz do szlam? - wściekły rzecze.
Tego nikt już nie dociecze...
- Ha! Nędzny głupcze! A jednak odpowiem!
Tobie i innym, co pusto im w głowie!
Jam potężny Voldek, co nic go nie wzrusza!
Więc inni, co mocy potężnej nie mają
niech się po kątach szybko chowają,
bo jak się wkurzę,
przyszłości jasnej nikt im nie wróży!
- To rzekłszy, przechylił z trunkiem kielicha,
po czym w powietrzu wzniosła się „marycha”

Wtem na polanę wpada Dumbel stary,
na nosie połówki ma okulary,
śmieje się i, nie wiem dlaczego,
wyjmuje dropsa cytrynowego.
– Chce ktoś cukierka?
- Nie mnie te sztuczki!
– wnet odwrzaskuje Voldi maluczki.
- Zabieraj stąd ten mugolski chłam!
Czego chcesz? Nie widzisz, że ćpam? -.
I Umbridge teraz na polankę wpada.
– Co to? Jak to? - wzburzona powiada.
- Wszak nie od dzisiaj rzecz to wiadoma,
że ćpanie przez mię rzecz zabroniona!
Na rozkaz Wielkiego Inkwizytora
za marychę czeka w Azkabanie nora!
Voldziu przestraszył się tej ropuchy,
choć na jej słowa pozostał głuchy –
to wygląd Dolores, a nie jej pogróżki
sprawiły, że Voldzia poniosły nóżki.
Już widać jak z dala prędko ucieka:
- Ludzie! Ona to męka dla człeka!
Ta jednak skończyć jeszcze nie chciała
i do Dumbelka nam się dobrała.
Odebrać chciała jego cukierki
(„Wszak są niezdrowe nie tylko na nerki”).
Potter jednakże interweniował
- za Łapę dropsy przepyszne schował.
Nietrudno domyśleć się co dalej było:
biednemu Łapie nie było miło,
więc jego kumpel – (Rogacz nie martwy?!)
zagrać chciał z Umbridge w otwarte karty.
- Hazard zakazany jest tu, w Hogwarcie!
Gdy JA prawa chronię i stoję na warcie,
nic nielegalnego dziać się nie może!
Tu Potter wrzaśnie: ”Kto nam pomoże?!”

I niespodzianie dla tej gromadki,
Lunio wyskoczy z warczeniem w paszczy.
Nie był człowiekiem w postaci swojej,
na Umbridge ucieczkę więc przyszła kolej.

Tymczasem Severus leżał na łączce.
Butelkę czystej czule trzymał w rączce.
Spod rzęs spoglądał na przebieg wydarzeń,
własnych się jednak wciąż trzymając marzeń.
Po Umbridge zostało już dawno wspomnienie.
Po Voldemorcie – kajdanek lśnienie.
Potter ogórki z trawy pozbierał
i do dropsików już się dobierał.

I nagle krzyk przez łączkę się niesie.
Jakieś postacie błysnęły w lesie.
Na łąkę zgraja cieni wypada.
- Biada!- ryczy Potter. - Ach, biada nam, biada!
To śmierciożercy tu przybywają,
kto wie, jakie zamiary mają!
Zeżrą ogóry, wypiją picie.
Ach, a tak piękne mogło być życie!
Już, już Avady latają wszędzie.
Czy na ratunek ktoś im przybędzie?

Harry z wrażenia połknął ogórka,
Sever dał w krzaki najbliższe nurka.
Wtem na polanę wpada Hermiona,
wyjmuje różdżkę i, jak to ona,
całkiem poważnie i nie dla żartu
pyta, kto czytał "Dzieje Hogwartu".
Voldek się wściekł: - Toć wy z przyszłości!
W przyszłości macie niszczyć mi kości!
Harry, Hermiona, ja proszę bardzo...
Idźcie mi precz, bo rzucę Kedavrą...
– Hermiona wściekła z wrażenia stanie.
- Nie nasza wina to, Czarny Panie!
Neville podczas eliksirów lekcji,
wysadził –enty kociołek (do kolekcji)!
Stała się dziwna, szara mikstura,
którą wylała na nas ta kura! –
Tu wzrok Hermiony na ptaka pada,
który się nagle tak wypowiada:
- Ko-ko-ko - Cała treść.
Na to Voldziu:
- Chcę cię zjeść!!!
- Wracajmy do zamku, drodzy chłopacy,
nie odrobimy domowej pracy!
To mówiąc Hermi do zamku się udała.
Dwójka chłopców za nią pomaszerowała.
Gdy tak do zamku maszerowali,
ujrzeli, że chata Hagrida się pali!
Voldzio przemiły benzyny dolewa,
palą się wszystkie wokoło drzewa.
Ach co się dzieje, gdzie Hagrid nasz wielki?
Czy nad jeziorem zbiera muszelki?
Lecz tam nie widać Hagrida naszego
bo do ogniska donosi drzewo.
Czy on nie widzi, że to jego chata,
w której od dziecka mieszkał przez lata?
Nagle się kapnął:
- Voldziu, pieronie.
Wszak moja chata przez ciebie płonie!
Teraz przygarnąć mnie musisz do siebie.
Będzie nam razem jak w siódmym niebie!
Voldemort stanął jak wmurowany,
zapomniał polać benzyną ściany.
Jak to? – zawrzasnął - Spłonęła chałupa,
więc mam przygarnąć tego przygłupa?
Już prędzej uznam Pottera za syna,
niżeli przyjmę włochatego kretyna!
Potter z wzruszenia aż się popłakał...
- Jak to, Voldusiu, chcesz być moim tatą?
O jeju, jeju, robimy imprezkę!
- i otarł z policzka kolejną łezkę...
Voldek ze złości nie wytrzymuje.
- Zaraz was wszystkich zamorduję!
Nie chcę być twoim tatą, Harry.
Wolę przez wieki myć brudne gary!
Wtem na polanę Zgredek wyskoczył.
Wszyscy patrzyli w jego wielkie oczy.
- Masz do wyboru dwie rzeczy kolego:
brudne naczynia albo Harry’ego.
- Wybór jest prosty: wybieram mycie,
niż z tym frajerem wspólne życie.
Voldemort długo się nie wahał,
w pośpiechu wielkim im pomachał,
Fartuch różowy wyczarował
i do Hogwartu odmaszerował.
Harry tymczasem wpadł w rozpacz czarną:
- Czy też ja jestem osobą tak marną?
Nawet największy psychopata
nie chce, bym mówił do niego „tata”...
- Nie martw się, Harry! – Syriusz zawrzaśnie.
- A Voldemorta niech piorun trzaśnie!
Ja mogę zostać twoim rodzicem,
będziesz jedynym moim dziedzicem,
a na dodatek, daję ci słowo,
kupię ci miotłę tak odlotową,
że Malfoy z zazdrości chyba się spali,
bo jemu nigdy takiej nie dali!
- Dobrze, Syriuszu! - Harry mu na to
- Dobrze, w porządku, bądź moim tatą!
Kupuj mi miotły, piłki i szaty,
tak jak powinno być w roli taty!
Syriusz ucieszył się na te słowa
tak, że zadrżała cała dąbrowa.
Wyściskał „syna” jak przystało,
tak że ten zgiął się wcale niemało,
i poszli razem w dal mroczną i siną,
a ślad wszelaki po nich zaginął...

Wówczas w najdalszej, ciemnej komnacie,
Snape w ohydnej, wyblakłej szacie
tworzył eliksir tak obrzydliwy,
że od zapachu pękały szyby.
(Nie mógł go przecież sporządzać w lochu,
gdyż z wywietrzaniem dość już kłopotów).
Mieszając wywar ten okropniasty,
dostał biedaczek niemal zapaści.
Lecz nie poddawał się łatwo wcale.
Odmierzył jelit kurzych trzy cale,
zaśmiał się głośno
i myślał sprośno
o zemście swojej:
stawał na głowie,
by Potter męki nieziemskiej doznał
i wielkość Snape'a naprawdę poznał.
Nie mógł mu przecież popuścić płazem,
ogórków, które mieli zjeść razem.
Wziął się do pracy w tempie olbrzymim,
by już wieczorem głupka przyskrzynić!
Mieszał eliksir chichocząc złośliwie,
a wywar śmierdział obrzydliwie.
Potter go wypije i padnie na glebę.
Severus czuł się jak w siódmym niebie.
Jednak zapomniał dodać do wywaru
kilku łyżek z krwi smoka naparu...
Nie widział błędu, chochlą w kotle mieszał
i na myśl o Potterze w grobie się zacieszał.
Gdy już pięć cali jelita odmierzył,
ucieszył się tak, jak gdyby już nie żył...
Kociołek tymczasem rozgrzał się i spuchnął
i nagle paciają na Snape'a wybuchnął!

W tej chwili krzyki dać się słyszały
- Snaperki z rabanem do lochów wpadały.
- To niemożliwe - rzekły ze wzburzeniem
- że nasz Mistrz Eliksirów jest mylnym stworzeniem!
Wkurzył się teraz Severek niemało
(aż pół jego fanek ze strachu omdlało).
- Nie róbcie wy ze mnie byle Longbottoma!
Ja nie jestem głupszy od jakiego gumochłona!
Mam dość wymyślania o mnie błędnych rymów!
Cofnąć to szybko! Mam przejść do rękoczynów?!
Jednakże Snape nie był przekonywujący,
cały w jakichś flakach, okropnie śmierdzący.
Filch wpadł do pokoju strasznie rozjuszony,
lecz na taki widok stał jak gromem rażony.
"Na co czekasz, człecze,
Pomóż mi" -tako mu Snape rzecze.
Filch natychmiast ochłonął i, śpiesząc po radę,
W mazi obrzydliwej wylądował zadem.
Tako teraz w brei stały dwa tumany,
Każdy buchający smrodem i umorusany.
. Nagle nam się ocknął Snape ukochany,
patrzy, a eliksir w kotle doskonały!
Popatrzył na niego z ukrytą tęsknotą.
Kocioł wyglądał, jakby warzył złoto!
W środeczku złociutkie promyczki się skrzyły,
ach, jakże piękne, pełne magii były.
Snaperki z snem całym po kątach się skryły,
a w kotle eliksir udany, przemiły!
Skoro już miksturę mistrz nasz przygotował,
czas najwyższy, by także zaraz zastosował.
Działanie jej bowiem jest to rzecz nietrwała,
nie można dopuścić, by moc uleciała!



Tymczasem, ofiara na nieświadomce,
wódę z Syriuszem popija na łące.
Nagle się u nich Dumbledore pojawia
i komplet drinków na tacy stawia.
Kiedy Harry to zobaczył,
to od razu się jednym uraczył.
Pyta więc Syriusz: - Co tu się dzieje?
- na co Dumbelek głośno się śmieje.
- Impreza u mnie jest w gabinecie,
po dropsie wszyscy tam dostaniecie.
Taką reklamą wprost urzeczony,
Dumb biegnie jakby był uskrzydlony.
- Impreza? - wrzasnął chrzestny Harry'ego
- Dumbledore stawia? Chodźmy do niego!
- Rzucili flachę, powstali z trawy
i biegną przyłączyć się do zabawy.
A w gabinecie – leci muzyka.
Pod ścianą Zgredek z tacą przemyka,
McGonagall w mini hołubce wycina,
Flitwick krakersy ukradkiem wcina.
Kiedy się cały gabinet bawił,
Snape wraz z trucizną podstępnie się zjawił.
Jednak gdy tylko próg przekroczył,
to na Hermionę się napatoczył.
Wychodziła właśnie okropnie zgorszona,
bo na procenty nigdy nie była napalona.
Zatem widząc w drzwiach profesora,
co był dla niej niczym zmora,
okropnie się ucieszyła,
że był pretekst, by się zmyła.
Nie widziała jednak tacy,
na której był wywar cacy,
z całej pary na nią wpadła,
a butelka cenna spadła.
Snape, wściekły, prawie bryknął.
- Granger, szlaban masz! - Zakrzyknął.
Hermiona się popłakała;
choć szkło nie pękło - butelka była cała.
Wtedy,
czyniąc sobie strasznej biedy,
z całej siły rzucił tacą,
Snape na nic nie patrząc.
Tak ją celnie trafił w wieczko,
że wybuchła z taką sieczką,
że aż stary Dumbel wrzasnął
i we Snape’a czarem trzasnął.
Snape chwileczkę lewitował
i usunął czar bez słowa.
Ruchem różdżki płynu resztki
zebrał co do kropeleczki,
poczym zszedł prosto do lochu
- za nim wywar bez kłopotów
w powietrzu sobie płynął,
ni się rozlał, ani zginął.
W lochu Sever wlał kropelki
do troszkę mniejszej Butelki.
Chuchnął, dmuchnął i postukał,
przez chwileczkę szmatki szukał,
wytarł, spojrzał, czy wciąż brudne
i aż zachwiał się: „Przecudne!”
Schował napój do kieszeni
i szedł los Pottera zmienić.

A pod gabinetu drzwiami,
okropniaście zlana łzami,
dołowała się skulona...
Nie kto inny jak Hermiona.
Wchodząc znów się potknął o nią,
coraz bardziej zrozpaczoną.
Nic mu jednak się nie stało
i, jak na wrednego nietoperza przystało,
uprzednio wrzasnąwszy: - przestań się mazgaić!
- poszedł Harry'ego z nóg zwalić.
A za tym Snapem - chyba zgadniecie
- skradały się Snaperki – najciszej na świecie.
(Ja w tej historii ich nie daruję
i Seva prywatność troszkę zrujnuję).
Widząc gryfonkę z brązową szopą,
wszystkie zmartwiły się bardzo głęboko.
Wiadomo przecież w ilu fan Fickach
tych dwoje razem się z sobą spotyka.
Nie namyślając się długo wcale,
napatoczyły się na tę parę.
Dopiero wtedy z ulgą ujrzały,
że (całe szczęście) racji nie miały.
Snape bowiem wściekał się na Hermionę,
Że tak nieładnie przecięła mu drogę.
Skoro jednak Snaperki się ujawniły,
do Dumbla na imprezkę się chytrze wprosiły.
Severus wprost wyrywany był przez fanki do tańca;
pohasał z każdą od krańca do krańca
(zachować chciał bowiem wszelkie pozory
- nie mógł pokazać jak z wściekłości jest chory
i jak bardzo chce podać truciznę Harry'emu).
Kiedy już znudził się taniec i jemu,
odszukał puchar z dyniowym sokiem,
myśląc złośliwie: "Potterowi wyjdzie bokiem".
Wlał już truciznę do jego pucharu
i wycofywać chciał się pomału.
Zwiał do swych lochów, do swego schronienia,
podziemia wypełniły jego śmiechu brzmienia.
Snaperki za drzwiami prawie zemdlały,
gdy ów jedwabisty głos podsłuchały.

Gdzieś się w tym wierszu pogubił pan Black...
A mi jest go strasznie, ach STRASZNIE go brak!
Co ja mam począć bez mego Syriusza?!?
Cierpi, ach cierpi ta moja dusza...
Nagle ktoś wpada na środek parkietu,
Przewracając po drodze półmisek kotletów...
Zarzuca włosami i śmieje się tak,
że z żerdzi spadł Fawkes - Albusa ptak.
Rozległy się wrzaski, piski, chichoty,
każdy do tańca nabrał ochoty,
każdemu z mordki ślinka płynie,
kilka dziewcząt się też rozpłynie,
bo ów człowiek to ten słynny Black!
Te Snaperki co zostały
już się w Blackerki pozmieniały
(będzie głośno o tej zdradzie
- lecz ja nic tu nie poradzę).
Po parkiecie Syriusz lata,
Zgredek w rogu gdzieś zamiata.
Wtem animag do Minerwy
- aż Blackerki zjadły nerwy.
Już z McGonagall tańcuje,
śmiga, biega, podskakuje.
Pani Minerwa po tańcu szalonym
wiruje nadal na wszystkie strony,
a Syriusz już z inną w objęciach
pozuje do pamiątkowego zdjęcia.
A wybranką Syriusza Ginny Weasley się stała.
Bardziej niż zwykle wystraszona i czerwona cała.
Nagle drzwi się otworzyły
i z zawiasów wyskoczyły.
W drzwiach, jak anioł z mieczem groźnym
stanął Filch - Hogwartu woźny.
Miotłę wielką trzymał w dłoni.
Żyłka pulsowała w skroni.
Filch pryskając śliną wrzasnął:
- Czyż się nie wyrażam jasno?
Żadnych imprez w naszej szkole!
Na libacje nie pozwolę!
Nawet w dyra gabinecie
nie pozwolę za nic w świecie!
- Mówiąc to, machnął swą miotłą;
Wśród imprezowiczów popłoch!
Wszyscy się do drzwi cisnęli
- z oczu Filcha zniknąć chcieli.
Czy nie było już ratunku
dla tych ciastek, fajek, trunków?
Czy ten Filch nieposkromiony
Każe wszystkim zmienić strony?
Kto ich wszystkich wyratuje?!
Woźny wciąż natomiast truje.
Albus chciał to załagodzić,
Filcha z imprą wnet pogodzić.
Wskazał więc na wszystkich gości:
- Proszę... Tak po znajomości...
W wielkim desperacji akcie,
ofiarował wnet swe kapcie.
Filch się na to bardzo wzruszył,
wziął te buty i... się puszył.
Do dziś Dumbla kapcie nosi
i o inne już nie prosi.
Tak się impreza wyratowała
i po północy jeszcze trwała.
Rano uczniowie co tam gościli
całkiem jak w transie po zamku chodzili,
bo kaca mieli tak wielkiego,
że aż w powietrzu wyczuwalnego.

Wtem do Snape'a Filch przychodzi,
z progu woła: - Bóg się rodzi!
Snape mu na to: - Zwariowałeś?
Choć drzewiej mózgu też nie miałeś...
- Ach, nie, nie, ja tu z nowiną!
Płyn ten, co w powietrzu płynął,
pan zapomniał wziąć z imprezki.
Ach, już się ten czart niebieski,
Potter głupi, dobierać do niego chciał.
Lecz nie dał mu jam!
Wraz w te pędy go przynoszę,
O nagrodę jakąś proszę!
- Tako woźny mu powiada
i na stole puchar stawia.
Snape zagląda - puchar pełny!
Zapłonął w nim ogień piekielny.
Spytał jednak dla pewności:
- Chociaż trochę pił ktoś z gości?
- Ależ skąd, ja baczność miałem
i pucharu pilnowałem!
- Świetnie, Argusie - Snape warknął
- lecz choćbyś nie wiem jak pragnął,
nic ode mnie nie dostaniesz,
chyba tylko tęgie lanie!!!
- Filch opuścił loch wkurzony,
Snape wyrywał włosy z głowy.
W końcu jednak rzekł do siebie:
„Potter dzisiaj będzie w glebie!
Choćby nie wiem co się stało,
ja go przypilnuję zaraz!”.
Eliksir do szklanki nalał,
pół godziny gdzieś się parał,
różne rzeczy tam dodając
i pokusę powiększając,
tak, by Potter zwąchawszy raz,
wylizał i wypił do dna.
- Toż to pachnie znakomicie!
Nęci mnie tego wypicie,
chociaż mógłbym stracić życie...
- Zakorkował butelczynę, poczym skrył ją w tej szczelinie,
co na cały Hogwart słynie,
że o piętnastej, za każdym razem,
kryła cisowiankę z gazem.
Zatarł z satysfakcją ręce
i czar rzucił tam naprędce.
Skutek zaklęcia był taki,
że człowiek wszelaki,
który chce z tej butli upić,
wnet zamiary swe porzuci
, bo coś złego mu się stanie,
ot co, panowie i panie!
Tylko pewien chłoptaś z blizną
zaklęciu może się wyśliznąć.

Godzinę z kawałkiem potem,
Potter idzie, zlany potem.
Za nim Ron wlecze się z trudem.
Pokryci są okropnym brudem.
Najpierw u Dumbledore'a byli,
całą noc gorzałkę pili,
potem w lesie się zgubili
(przed Hermioną tam się kryli).
Rano wcale się nie myli,
cali cuchną od promili.
Nic bardzo nie pamiętają,
za dużego kaca mają
(nikt im nie ma za złe tego
- każdy kaca ma niezłego).
Już po schodach się turlają,
czegoś do picia szukają.
Odnalazła ich Hermiona,
niezbyt z nich zadowolona.
Powiedziała: - Chodźcie gazem,
do wody was zaprowadzę!
Tu jest mała niespodzianka
- gazowana cisowianka!
- Harry już butle otwierał
i do picia się zabierał.
Lecz wnet nasza Hermiona
wyrywa mu butle oburzona.
– Profesorze, co to znaczy?
- Snape zdziwiony na nią patrzy.
- Do tej butli trutka wlana, a
to pewnie wina pana!
- Jak śmiesz posądzać profesora?!
Chyba jesteś jakaś chora!
Nie chciałem otruć dziś Harry'ego,
wszak mnie martwi zdrowie jego-
- Ja mu wierzę- rzecze Harry-
Bo jest z niego człowiek prawy!
- Na te słowa Snake się zdziwił,
bo Pottera nienawidził.
Zmienił nagle swe myślenie
i pokochał go szalenie.

A tymczasem ciche kroki
tupią przez korytarzy mroki.
Śmierciożerców cała zgraja tuż
za rogiem się przyczaja.
Pottera zabić oni planują
- już Avady więc szykują.
Chłopak zginąć marnie może,
czy mu ktoś, cholera, pomoże?
Wtem Severus krzyczy - Zbóje!
Ja Pottera uratuję!
Choćbym miał Avadą dostać,
wolę dziś obrońcą zostać
niźli katem niegodziwym,
bo gdy Harry będzie żywy,
wygoni Czarnego Pana
i nie zginie żadna szlama!
Śmierciożercy idą szybko
- chcą Pottera zabić rychło.
Snapek znów im w drodze staje:
- Pottera nie dam wam do zbicia,
będę tu trwać aż do zgnicia.
Bronić będę każdą szlamę
i przed każdą murem stanę.
Nasi kaci tak zbesztani
przez Severka są wyśmiani.
Czarny pan wszak ich ukarze
gdy nie przyniosą Pottera w darze.
I co biedni począć mogą?
Ciemne siły nie pomogą...
Wtem na progu Ronald staje:
- Kieruję do was to pytanie,
mili panowie i miłe... panie...
Czy nasz Voldzio się pogniewał?
Czy chadzanie na imprezy zaniechał?
My tu wszyscy się martwimy,
ze strachu od kąta do kąta chodzimy...
Śmierciożercy rzeczą na to:
- On chce zostać jego tatą.
- Ja się na to nie nabiorę,
więc ze Snape’m razem stoję.
- I tak bronią nam Pottera,
gdy hołotę dech zapiera.
Czuli oni i wrażliwi
nie chcą zrobić mu już krzywdy...
Wtem się zjawia Voldzio stary:
- Już umyłem wszystkie gary,
teraz zabić chcę Pottera.
- Do chłoptasia się dobiera,
przez zastępy śmierciożerców
do pokoju się przedziera.
Już jest wszystko prawie dobrze, ale czegoś tu brakuje.
Kątem oka było widać, że Potter oknem wyskakuje!
Wszak Czarny Pan na niego dybie!
I on sam przez okno skacze, w natychmiastowym trybie.
Lecz nasz Voldzio - wielka gapka
- skacze z okna w samych klapkach.
A w tym czasie ta cholera
już się do ciemnego lasu wdziera.
Kto go w wielkim lesie złapie?
Voldek wolno za nim człapie...


Wessie bagno mu Pottera
i nie będzie czego zbierać!
Voldek wolno goni zbiega,
coś nie umie Voldzio biegać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jaskułka dnia Pon 22:14, 25 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maawi
Zielona Wiedźma



Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:59, 27 Lut 2008    Temat postu:

<napad szaleńczego śmiechu>
Cudne! Przezabawne!
I rymy nienajgorsze. Trochę niedopracowane w niektórych miejscach, ale i tak jestem pełna podziwu.
No i sama fabuła jest bo(r)ska Very Happy A wizja Voldzia jako panny z polany... Ach ^^
Będzie jakiś dalszy ciąg?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Klub Odmieńców Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin